***
Niecałą godzinę później przez drzwi Fairy Tail przeszła ostatnia, z wyprawy ratowniczej Lucy. Spojrzała wymownie na Mirajane, która skinieniem głowy odpowiedziała na jej nieme pytanie. Blondynka weszła niepewnie do pokoju, w którym niedawno była z nieprzytomnym exeedem. Teraz na łóżku leży poraniony Natsu. Wendy leczy go od momentu jej wejścia do gildii. Już dość długo siedzi nad poszkodowanym, a zdążyły zabliźnić się tylko te powierzchowne rany. Największy problem jest z dwoma bolesnymi cięciami na brzuchu chłopaka. Wciąż sączy się z nich krew. Po kilku minutach Marvel uznała, że dalsze leczenie nie przynosi efektu. Zabandażowano więc Dragneela i zostawiono w pokoju, by odpoczywał. Lucy podeszła do łóżka i chwyciła jego rękę. Za oknem zapadł zmrok. Połowa gildii, w ponurych nastrojach zabrała się już do swoich domów. Heartfilia postanowiła czuwać przy Salamandrze. Happy spał na jego kolanach. Dziewczyna zabrała z krzesła nieopodal wełniany kocyk i przykryła nim kotka. Po chwili ona również oparła się o krawędź łóżka i zasnęła.
***
Z nad horyzontu wyłaniało się poranne słońce, które powoli budziło do życia Magnolię. W Fairy Tail o tak wczesnej porze jest nawet zbyt cicho. Blondynka ukazała światu swoje brązowe tęczówki, od razu je mrużąc przez oślepiające światło zza okna. Przetarła powieki i zaczęła się rozciągać po niewygodnie przespanej nocy, lekko przy tym pomrukując. Jej uszy dosłyszały znajomy chichot. Uniosła głowę i zobaczyła siedzącego na łóżku Natsu, który patrzył na nią z rozbawioną miną. Poderwała się z miejsca i zasypała go pytaniami - Natsu, jak się czujesz?! Powinieneś leżeć i odpoczywać, coś się dzieje?!
- Spokojnie, przecież nie umieram. - uspokajał żartami zatroskaną blondynkę.
- Nie ma się z czego śmiać! - upierała się przy swoim.
- Tak, jest. Masz śmieszny wyraz twarzy i jakoś dziwnie wcześniej mruczałaś, prawie jak Happy! - blondynka w ostatnim momencie zakryła mu usta, gdy ten zanosił się śmiechem. Wskazała wzrokiem na śpiącego exeeda, i przytknęła palec drugiej ręki do warg, dając Salamandrowi do zrozumienia, żeby był cicho.
- Ciii, panuj nad sobą czasem...- skarciła chłopaka i palnęła w tył głowy.
- Happy śpi tak długo? - nie kontynuował kłótni z maginią choć uważał, że sobie na to nie zasłużył.
- A dziwisz mu się? Zużył ostatnio zbyt dużo mocy magicznej i najadł się sporo nerwów. - blondynka usiadła na łóżku i delikatnie głaskała śpiącego. Po chwili przeniosła wzrok na Dragneela. Jego promienny uśmiech zastąpiło zmartwienie i poczucie winy. Heartfilia przybliżyła się do chłopaka - Nie obwiniaj się. Wszystko już jest dobrze. Jesteśmy w domu. - starała się go pocieszyć. Nie spędziło to zmartwień z głowy Salamandra, jednak uśmiech blondynki go rozpogodził. Nie trwało to długo, gdyż nagle poczuł niemiłosierne kłucie w brzuchu. Sykną, kuląc się i łapiąc za obolałe miejsce. Lucy natychmiast zareagowała - Pokaż to. - rozkazała. Natsu wydukał coś, że to nic i zaraz przejdzie.
- Boli cię cały czas? W nocy też? - spytała, lecz nie dała mu nawet czasu na odpowiedź, gdyż wybiegła z pokoju, a po chwili wpadła z powrotem przez drzwi zaopatrzona w miskę z wodą, bandaże, ręczniki i leki. Mag ognia przez ból nie mógł wiele z siebie wydusić, ale widząc obładowaną przyjaciółkę zaczął się z niej śmiać - Żebyś ty tak szybko się rano zbierała. - w odpowiedzi na zaczepkę dziewczyna usadziła go na krawędzi łóżka i uklękła, by opatrzyć smoczego zabójcę. Miała coś powiedzieć, ale szybko się zawstydziła i zalała rumieńcem. Chłopak popatrzył na nią pytająco, a po chwili zmienił wyraz twarzy na ten z serii "co ci?". Ona cała już czerwona mruknęła - C-Czy mógłb-byś? - odwróciła wzrok. Natsu oświeciło, że ma na sobie koszulkę, więc szybko ją z siebie zdjął, czemu również towarzyszył okropny ból. Blondynka nadal purpurowa zaczęła rozwijać przesiąknięty krwią bandaż. Jej mina zrzedła. Nie chciała oglądać jego ran.
- Nie mogłaś powiedzieć? Ja tu umieram z bólu, a ty co? - zaczął.
- Z-Zamknij się...- chciała się wydrzeć, ale nieopodal wciąż spał Happy - A teraz mów. - uspokoiła się trochę. Natsu skrzywił się, już całkowicie zdezorientowany.
- Co?
- Spałeś w ogóle?
- Nie, bo strasznie chrapałaś... - miał kontynuować, ale dostał mokrym ręcznikiem w twarz. Zaśmiał się zadziornie, po czym wrócił do rozmowy nieco poważniejszym tonem - Nie martw się, Lucy.
Ona nie była tak pozytywnie nastawiona. Jej oczy zaczęły mglić łzy, kiedy zobaczyła dwa, opuchnięte i broczące, skrzyżowane cięcia. Przyłożyła zmoczony zimną wodą ręcznik, i najdelikatniej jak mogła, zaczęła obmywać. Przyniosła ze sobą także maść, którą znalazła kiedyś w swojej starej posiadłości. Wyczytała, że dzięki niej rany szybciej się goją. Zawsze zostawiała ją w domu, jednak teraz cieszyła się, że zabrała ze sobą lek na wszelki wypadek, skoro szła na misję. Za każdym razem, jak przyłożyła ręcznik do ran, widziała, że Natsu zaciskał w dłoniach pościel i przygryzał wargi. Nie chciała się rozpłakać, unikała łez, bo za wszelką cenę pragnęła stać się silniejsza i nie pokazywać słabości. Tłumiła je tak długo, aż w końcu nie zdołała ich utrzymać w ryzach, a krople słonych łez zaczęły mimowolnie płynąć po jej policzkach. Ciało blondynki zadrżało. Dragneel zaraz to zauważył.
- Lucy, płaczesz? - spytał, kładąc dłoń na jej ramieniu. Ta pokręciła przecząco głową i kontynuowała obmywanie ran. Chłopak dobrze wiedział, co widział i mimo bólu, przy niemal każdym ruchu, złapał dziewczynę za nadgarstki i zmusił, by na niego popatrzyła. Teraz mógł zobaczyć twarz Hearfilii, ozdobioną mieniącymi się w świetle łzami, wciąż skapującymi na ziemie. Lucy spuściła głowę, lecz za późno. Natsu zmarszczył brwi i rozluźnił uścisk. W końcu puścił jej nadgarstki i z zaciśniętymi zębami nachylił się nad nią i pogłaskał po głowie mówiąc - Przecież nic mi nie będzie. - uśmiechnął się szczerze. Dziewczyna podniosła wzrok i wytarła jednym ruchem mokre policzki. Odwzajemniła gest i wzięła głęboki wdech, by wyrównać bicie serca.
- Przepraszam. Ciągle tylko płaczę. Nie byłam wtedy z wami, ale przecież i tak nie mogłabym nic zrobić...- przygryzła wargi, zaciskając pięści. Chłopak nienawidził, gdy tak mówiła. Zawsze powtarzała sobie, że jest słaba, ale to dzięki niej Natsu się nie poddawał. Chciał jej to powiedzieć, ale spanikował. Po raz pierwszy nie umiał ubrać uczuć w słowa. Nigdy wcześniej nie wahał się przed mówieniem prawdy, jednak teraz było inaczej. Nie rozumiał jedynie dlaczego. Ostatecznie przemilczał jej słowa. Zabolała go wówczas jego bezradność, nie wydusił z siebie nawet zwykłego "przestań". Pomyślał wtedy, że to on jest tu jedynym słabeuszem.
- Nie wygląda to dobrze. - przerwała ciszę, po czym wyciągnęła pudełeczko z lekiem. Odkręciła wieczko, by zabrać go trochę na palce i przygotowała bandaż. Natsu obojętnie wodził wzrokiem za ruchami dziewczyny. Nie pytał nawet, co to jest za maść. Chciał sam się zabandażować, ale blondynka nie dopuściła go nawet do słowa. Sama się wszystkim zajęła, po czym zniknęła za drzwiami niosąc z powrotem to, co wcześniej zabrała.
- Natsu, jak się czujesz? - po pokoju rozległ się cichy głosik, należący do małego, niebieskiego kotka, który leżał i wpatrywał się przez dłuższą chwilę na smoczego zabójcę.
- Ty nie spałeś? - zdziwił się mag.
- Spałem. Do momentu, kiedy zaczęliście tą uroczą pogawędkę. - powiedział przesłodzonym tonem, który miał coś sugerować - Widać, że się LUUUUBICIE! - zaciągnął w ten swój charakterystyczny, irytujący naszą dwójkę sposób.
Natsu dostał wypieków, które zaraz schował w rękaw koszulki.
- Powyrywam ci te wąsiska! - w progu drzwi pojawiła się blondynka, widocznie rozjuszona podstępem exeeda. Ten błyskawicznie znalazł się za plecami Salamandra, który usilnie próbował ukryć przed Heartfilią swoje rumieńce. Dziewczyna zaczęła wrzeszczeć i wyciągać na siłę kota zza chłopaka, który spuszczał głowę coraz to niżej.
- Natsu, co się dzieje? - spytała, naciągając policzki Happy'ego.
- Natsu jeś cełwony! - krzyczał, rozbawiony, gdy Lucy targała go za wąsy.
- Zamknij się!!! - naburmuszył się Dragneel. Blondynka lekko zdezorientowana przenosiła wzrok z jednego na drugiego, chcąc dowiedzieć się o co im chodzi. Natsu zakneblował pyszczek kotu i sprzedał mu zabójcze spojrzenie. W gildii znów zrobiło się wesoło. Wszystko wracało powoli do normy...lecz na jak długo.
Wiatr porywał do tańca liście drzew i zroszoną trawę. Słońce unosiło się coraz wyżej zmieniając swoją brzoskwiniową barwę na piękny, spokojny błękit. Chmury dryfowały nad widnokręgiem, jakby płynęły po tafli gęstej atmosfery. Wiosna rozpoczęła się na dobre, ukazując swoje uroki. Niewydeptane ścieżki wiodące w nieznane tereny, przemierzał właśnie człowiek o zepsutym sercu, pozbawiony sumienia i współczucia. Jego historia od początku była splamiona krwią. Dźwięki kołysanki, którą śpiewała mu co noc, tak delikatnym i kojącym głosem nabrzmiewają jego uszy do dziś. Tylko ona go rozumiała. Jego ból. Jednak go zostawiła. Smoczy zabójca nie cierpiący na chorobę lokomocyjną, lecz posiadający słuch, który wnika w głąb ludzkiej duszy. Każdy dźwięk w jego zasięgu przetwarzają o kilkadziesiąt razy bardziej wyczulone od innych smoczych zabójców uszy. Przez wiele lat szukał lekarstwa na to skrzywienie. Przestał żywić nadzieję, że Syncopia wróci. Kolekcjonował rozmaite księgi o historii smoków i magii smoczych zabójców, lecz odpowiedź na prześladującą go chorobę znalazł w zupełnie innym źródle. W opuszczonej bibliotece na skraju Ishgaru natknął się na jedną z lektur czarnego maga - Zerefa. Zabrał ze sobą księgę, z której wypisał te słowa:
"Krew plamiąca kołysanki wiersz,
kaleczy uszy, smoczych dusz.
Niech zabiera czerwień i posok skrzep,
zadość uczyni, by zabić ból.
Niech sto kropel weźmie na ów znak,
że godzi się na ten czarny pakt.
I zazna spokoju.
Lecz straci słuch,
dla pokuty znoju, a spiritus movens, Bogu."
Zabierał więc ludzkie życia, by spełnić warunki tej umowy. Spotkał jednak po drodze osobę, która obudziła w nim nieznane mu dotąd uczucie. Jej głos nie ranił mu uszu. Po raz pierwszy mógł wsłuchać się w czyjeś słowa i prowadzić normalną rozmowę. Nie czuł tej niewielkiej odległości między nimi. Odjeżdżając powozem, obserwował odchodzącą kobietę, niosącą w ręku bukiet białych chryzantem. Bał się zbliżyć. Czuł od niej energię, dotąd mu nieznajomą. Żadne księgi nie powiedziały mu kim ona jest. Chciał się dowiedzieć o niej więcej, lecz był przekonany, że już więcej jej nie spotka. Musiał opuścić wioskę, w której tymczasowo bytował. Wystawiono za jego głowę nagrodę, więc zamierzał szybko zniknąć. Przeszkodził mu inny, równie silny smoczy zabójca, którego krew mogłaby zaważyć na jego losie. Wtedy zobaczył ją. W jej głosie słyszał przywiązanie do maga ognia. Postanowił odpuścić, po protu odejść. Przez niego, jej twarz zaniosła się smutkiem i goryczą. Słowa przestrogi płynące z tych ust zabolały go tak bardzo, że nie mógł tego znieść. Chciał na dobre zniknąć. Ukryć się przed światem. Bez końca odtwarzać w głowie kołysankę Syncopii. Zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Ma tyle powodów, by zniknąć z tego świata, choć wie, że śmierć nie ukoi wciąż krwawiących od jej słów uszu. Szedł, bez końca i w nieznane.
Fairy Tail, jak zawsze tętniło życiem. Były momenty, że oprócz latających stołów i butelek, skrzydeł dostawali członkowie gildii, służący innym za mięso armatnie. Nieco inna atmosfera panowała w gabinecie mistrza. Ósmy siedział na biurku i przekładał nerwowo palce. Dowiedział się od Porlyusici czegoś, co bardzo go zaniepokoiło. Myślał nad tym, co powiedziała mu kobieta. Chciał podjąć jak najszybsze działania w tej sprawie, jednak nie było tak proste jak się wydawało. Uderzył otwartą dłonią o dębowy blat i zeskoczył z niego, kierując się w stronę wyjścia. Nieoczekiwanie przed nim otworzyły się drzwi gabinetu, a w nich zastał lekko poddenerwowaną Heartfilię. Zaprosił ją do środka i zaproponował, by usiadła.
- Mistrzu, czy wiesz więcej niż my? - wypaliła na wstępie.
- Skąd ten wniosek? - odpowiedział pytaniem.
- Intuicja. - uniosła sarkastycznie jedną brew.
- Widziałaś Porlyusicę? - spytał na wpół twierdząco.
- Czyli się nie mylę. - skwitowała blondynka.
Makarov zaśmiał się lekko. Długo myślał nad odpowiednią osobą i chyba już ją znalazł.
- Edgar Sync, jest smoczym zabójcą, co już wiesz. Jako wyjątek wśród slayerów nie cierpi na chorobę lokomocyjną. Może się to wydawać bez znaczenia, lecz posiada jedną słabość, o której wciąż mało wiemy. Cierpi z tego powodu. Zrobiło się ostatnio o nim głośno we Fiore, po tym, jak zabił czterdziestu kłusowników na obrzeżach Crocus. Nie wiemy, jakie ma motywy. - zakończył swój monolog,wyczekując reakcji blondynki.
- Widziałam go, jak jechał w stronę Acalyphy. Rozmawiałam z nim. - zacisnęła w rękach spódnicę - wydawał się taki miły...- nie mogła uwierzyć, że ten człowiek mógł zabrać tyle ludzkich istnień. Nie ma na to usprawiedliwienia.
- Pojedziesz w jego ślad z Erzą. Pomoże wam jedna kobieta.
- Dlaczego?
- Sprowadzimy go do gildii. Natsu ma o niczym nie wiedzieć...
Ha! Dałam radę!
Błędy pewnie się pojawią, ale właśnie skończyłam, a jest po pierwszej w nocy...
Dalej nie jest jakiś wybitnie długi, ale zawarłam w nim wszystko co chciałam i to jest ważne ^^
Napiszcie mi, co sądzicie o rozdziale, co Was zaskoczyło, a czego się spodziewaliście i jeżeli coś było nie halo, to też koniecznie mi to wytknijcie~! Kolejny rozdział pojawi się w następną niedzielę, a w środku tygodnia (jak się uda) ukaże się inny post.
Miłej niedzieli~
Bai Bai ♥
- Spokojnie, przecież nie umieram. - uspokajał żartami zatroskaną blondynkę.
- Nie ma się z czego śmiać! - upierała się przy swoim.
- Tak, jest. Masz śmieszny wyraz twarzy i jakoś dziwnie wcześniej mruczałaś, prawie jak Happy! - blondynka w ostatnim momencie zakryła mu usta, gdy ten zanosił się śmiechem. Wskazała wzrokiem na śpiącego exeeda, i przytknęła palec drugiej ręki do warg, dając Salamandrowi do zrozumienia, żeby był cicho.
- Ciii, panuj nad sobą czasem...- skarciła chłopaka i palnęła w tył głowy.
- Happy śpi tak długo? - nie kontynuował kłótni z maginią choć uważał, że sobie na to nie zasłużył.
- A dziwisz mu się? Zużył ostatnio zbyt dużo mocy magicznej i najadł się sporo nerwów. - blondynka usiadła na łóżku i delikatnie głaskała śpiącego. Po chwili przeniosła wzrok na Dragneela. Jego promienny uśmiech zastąpiło zmartwienie i poczucie winy. Heartfilia przybliżyła się do chłopaka - Nie obwiniaj się. Wszystko już jest dobrze. Jesteśmy w domu. - starała się go pocieszyć. Nie spędziło to zmartwień z głowy Salamandra, jednak uśmiech blondynki go rozpogodził. Nie trwało to długo, gdyż nagle poczuł niemiłosierne kłucie w brzuchu. Sykną, kuląc się i łapiąc za obolałe miejsce. Lucy natychmiast zareagowała - Pokaż to. - rozkazała. Natsu wydukał coś, że to nic i zaraz przejdzie.
- Boli cię cały czas? W nocy też? - spytała, lecz nie dała mu nawet czasu na odpowiedź, gdyż wybiegła z pokoju, a po chwili wpadła z powrotem przez drzwi zaopatrzona w miskę z wodą, bandaże, ręczniki i leki. Mag ognia przez ból nie mógł wiele z siebie wydusić, ale widząc obładowaną przyjaciółkę zaczął się z niej śmiać - Żebyś ty tak szybko się rano zbierała. - w odpowiedzi na zaczepkę dziewczyna usadziła go na krawędzi łóżka i uklękła, by opatrzyć smoczego zabójcę. Miała coś powiedzieć, ale szybko się zawstydziła i zalała rumieńcem. Chłopak popatrzył na nią pytająco, a po chwili zmienił wyraz twarzy na ten z serii "co ci?". Ona cała już czerwona mruknęła - C-Czy mógłb-byś? - odwróciła wzrok. Natsu oświeciło, że ma na sobie koszulkę, więc szybko ją z siebie zdjął, czemu również towarzyszył okropny ból. Blondynka nadal purpurowa zaczęła rozwijać przesiąknięty krwią bandaż. Jej mina zrzedła. Nie chciała oglądać jego ran.
- Nie mogłaś powiedzieć? Ja tu umieram z bólu, a ty co? - zaczął.
- Z-Zamknij się...- chciała się wydrzeć, ale nieopodal wciąż spał Happy - A teraz mów. - uspokoiła się trochę. Natsu skrzywił się, już całkowicie zdezorientowany.
- Co?
- Spałeś w ogóle?
- Nie, bo strasznie chrapałaś... - miał kontynuować, ale dostał mokrym ręcznikiem w twarz. Zaśmiał się zadziornie, po czym wrócił do rozmowy nieco poważniejszym tonem - Nie martw się, Lucy.
Ona nie była tak pozytywnie nastawiona. Jej oczy zaczęły mglić łzy, kiedy zobaczyła dwa, opuchnięte i broczące, skrzyżowane cięcia. Przyłożyła zmoczony zimną wodą ręcznik, i najdelikatniej jak mogła, zaczęła obmywać. Przyniosła ze sobą także maść, którą znalazła kiedyś w swojej starej posiadłości. Wyczytała, że dzięki niej rany szybciej się goją. Zawsze zostawiała ją w domu, jednak teraz cieszyła się, że zabrała ze sobą lek na wszelki wypadek, skoro szła na misję. Za każdym razem, jak przyłożyła ręcznik do ran, widziała, że Natsu zaciskał w dłoniach pościel i przygryzał wargi. Nie chciała się rozpłakać, unikała łez, bo za wszelką cenę pragnęła stać się silniejsza i nie pokazywać słabości. Tłumiła je tak długo, aż w końcu nie zdołała ich utrzymać w ryzach, a krople słonych łez zaczęły mimowolnie płynąć po jej policzkach. Ciało blondynki zadrżało. Dragneel zaraz to zauważył.
- Lucy, płaczesz? - spytał, kładąc dłoń na jej ramieniu. Ta pokręciła przecząco głową i kontynuowała obmywanie ran. Chłopak dobrze wiedział, co widział i mimo bólu, przy niemal każdym ruchu, złapał dziewczynę za nadgarstki i zmusił, by na niego popatrzyła. Teraz mógł zobaczyć twarz Hearfilii, ozdobioną mieniącymi się w świetle łzami, wciąż skapującymi na ziemie. Lucy spuściła głowę, lecz za późno. Natsu zmarszczył brwi i rozluźnił uścisk. W końcu puścił jej nadgarstki i z zaciśniętymi zębami nachylił się nad nią i pogłaskał po głowie mówiąc - Przecież nic mi nie będzie. - uśmiechnął się szczerze. Dziewczyna podniosła wzrok i wytarła jednym ruchem mokre policzki. Odwzajemniła gest i wzięła głęboki wdech, by wyrównać bicie serca.
- Przepraszam. Ciągle tylko płaczę. Nie byłam wtedy z wami, ale przecież i tak nie mogłabym nic zrobić...- przygryzła wargi, zaciskając pięści. Chłopak nienawidził, gdy tak mówiła. Zawsze powtarzała sobie, że jest słaba, ale to dzięki niej Natsu się nie poddawał. Chciał jej to powiedzieć, ale spanikował. Po raz pierwszy nie umiał ubrać uczuć w słowa. Nigdy wcześniej nie wahał się przed mówieniem prawdy, jednak teraz było inaczej. Nie rozumiał jedynie dlaczego. Ostatecznie przemilczał jej słowa. Zabolała go wówczas jego bezradność, nie wydusił z siebie nawet zwykłego "przestań". Pomyślał wtedy, że to on jest tu jedynym słabeuszem.
- Nie wygląda to dobrze. - przerwała ciszę, po czym wyciągnęła pudełeczko z lekiem. Odkręciła wieczko, by zabrać go trochę na palce i przygotowała bandaż. Natsu obojętnie wodził wzrokiem za ruchami dziewczyny. Nie pytał nawet, co to jest za maść. Chciał sam się zabandażować, ale blondynka nie dopuściła go nawet do słowa. Sama się wszystkim zajęła, po czym zniknęła za drzwiami niosąc z powrotem to, co wcześniej zabrała.
- Natsu, jak się czujesz? - po pokoju rozległ się cichy głosik, należący do małego, niebieskiego kotka, który leżał i wpatrywał się przez dłuższą chwilę na smoczego zabójcę.
- Ty nie spałeś? - zdziwił się mag.
- Spałem. Do momentu, kiedy zaczęliście tą uroczą pogawędkę. - powiedział przesłodzonym tonem, który miał coś sugerować - Widać, że się LUUUUBICIE! - zaciągnął w ten swój charakterystyczny, irytujący naszą dwójkę sposób.
Natsu dostał wypieków, które zaraz schował w rękaw koszulki.
- Powyrywam ci te wąsiska! - w progu drzwi pojawiła się blondynka, widocznie rozjuszona podstępem exeeda. Ten błyskawicznie znalazł się za plecami Salamandra, który usilnie próbował ukryć przed Heartfilią swoje rumieńce. Dziewczyna zaczęła wrzeszczeć i wyciągać na siłę kota zza chłopaka, który spuszczał głowę coraz to niżej.
- Natsu, co się dzieje? - spytała, naciągając policzki Happy'ego.
- Natsu jeś cełwony! - krzyczał, rozbawiony, gdy Lucy targała go za wąsy.
- Zamknij się!!! - naburmuszył się Dragneel. Blondynka lekko zdezorientowana przenosiła wzrok z jednego na drugiego, chcąc dowiedzieć się o co im chodzi. Natsu zakneblował pyszczek kotu i sprzedał mu zabójcze spojrzenie. W gildii znów zrobiło się wesoło. Wszystko wracało powoli do normy...lecz na jak długo.
***
Wiatr porywał do tańca liście drzew i zroszoną trawę. Słońce unosiło się coraz wyżej zmieniając swoją brzoskwiniową barwę na piękny, spokojny błękit. Chmury dryfowały nad widnokręgiem, jakby płynęły po tafli gęstej atmosfery. Wiosna rozpoczęła się na dobre, ukazując swoje uroki. Niewydeptane ścieżki wiodące w nieznane tereny, przemierzał właśnie człowiek o zepsutym sercu, pozbawiony sumienia i współczucia. Jego historia od początku była splamiona krwią. Dźwięki kołysanki, którą śpiewała mu co noc, tak delikatnym i kojącym głosem nabrzmiewają jego uszy do dziś. Tylko ona go rozumiała. Jego ból. Jednak go zostawiła. Smoczy zabójca nie cierpiący na chorobę lokomocyjną, lecz posiadający słuch, który wnika w głąb ludzkiej duszy. Każdy dźwięk w jego zasięgu przetwarzają o kilkadziesiąt razy bardziej wyczulone od innych smoczych zabójców uszy. Przez wiele lat szukał lekarstwa na to skrzywienie. Przestał żywić nadzieję, że Syncopia wróci. Kolekcjonował rozmaite księgi o historii smoków i magii smoczych zabójców, lecz odpowiedź na prześladującą go chorobę znalazł w zupełnie innym źródle. W opuszczonej bibliotece na skraju Ishgaru natknął się na jedną z lektur czarnego maga - Zerefa. Zabrał ze sobą księgę, z której wypisał te słowa:
"Krew plamiąca kołysanki wiersz,
kaleczy uszy, smoczych dusz.
Niech zabiera czerwień i posok skrzep,
zadość uczyni, by zabić ból.
Niech sto kropel weźmie na ów znak,
że godzi się na ten czarny pakt.
I zazna spokoju.
Lecz straci słuch,
dla pokuty znoju, a spiritus movens, Bogu."
Zabierał więc ludzkie życia, by spełnić warunki tej umowy. Spotkał jednak po drodze osobę, która obudziła w nim nieznane mu dotąd uczucie. Jej głos nie ranił mu uszu. Po raz pierwszy mógł wsłuchać się w czyjeś słowa i prowadzić normalną rozmowę. Nie czuł tej niewielkiej odległości między nimi. Odjeżdżając powozem, obserwował odchodzącą kobietę, niosącą w ręku bukiet białych chryzantem. Bał się zbliżyć. Czuł od niej energię, dotąd mu nieznajomą. Żadne księgi nie powiedziały mu kim ona jest. Chciał się dowiedzieć o niej więcej, lecz był przekonany, że już więcej jej nie spotka. Musiał opuścić wioskę, w której tymczasowo bytował. Wystawiono za jego głowę nagrodę, więc zamierzał szybko zniknąć. Przeszkodził mu inny, równie silny smoczy zabójca, którego krew mogłaby zaważyć na jego losie. Wtedy zobaczył ją. W jej głosie słyszał przywiązanie do maga ognia. Postanowił odpuścić, po protu odejść. Przez niego, jej twarz zaniosła się smutkiem i goryczą. Słowa przestrogi płynące z tych ust zabolały go tak bardzo, że nie mógł tego znieść. Chciał na dobre zniknąć. Ukryć się przed światem. Bez końca odtwarzać w głowie kołysankę Syncopii. Zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Ma tyle powodów, by zniknąć z tego świata, choć wie, że śmierć nie ukoi wciąż krwawiących od jej słów uszu. Szedł, bez końca i w nieznane.
***
Fairy Tail, jak zawsze tętniło życiem. Były momenty, że oprócz latających stołów i butelek, skrzydeł dostawali członkowie gildii, służący innym za mięso armatnie. Nieco inna atmosfera panowała w gabinecie mistrza. Ósmy siedział na biurku i przekładał nerwowo palce. Dowiedział się od Porlyusici czegoś, co bardzo go zaniepokoiło. Myślał nad tym, co powiedziała mu kobieta. Chciał podjąć jak najszybsze działania w tej sprawie, jednak nie było tak proste jak się wydawało. Uderzył otwartą dłonią o dębowy blat i zeskoczył z niego, kierując się w stronę wyjścia. Nieoczekiwanie przed nim otworzyły się drzwi gabinetu, a w nich zastał lekko poddenerwowaną Heartfilię. Zaprosił ją do środka i zaproponował, by usiadła.
- Mistrzu, czy wiesz więcej niż my? - wypaliła na wstępie.
- Skąd ten wniosek? - odpowiedział pytaniem.
- Intuicja. - uniosła sarkastycznie jedną brew.
- Widziałaś Porlyusicę? - spytał na wpół twierdząco.
- Czyli się nie mylę. - skwitowała blondynka.
Makarov zaśmiał się lekko. Długo myślał nad odpowiednią osobą i chyba już ją znalazł.
- Edgar Sync, jest smoczym zabójcą, co już wiesz. Jako wyjątek wśród slayerów nie cierpi na chorobę lokomocyjną. Może się to wydawać bez znaczenia, lecz posiada jedną słabość, o której wciąż mało wiemy. Cierpi z tego powodu. Zrobiło się ostatnio o nim głośno we Fiore, po tym, jak zabił czterdziestu kłusowników na obrzeżach Crocus. Nie wiemy, jakie ma motywy. - zakończył swój monolog,wyczekując reakcji blondynki.
- Widziałam go, jak jechał w stronę Acalyphy. Rozmawiałam z nim. - zacisnęła w rękach spódnicę - wydawał się taki miły...- nie mogła uwierzyć, że ten człowiek mógł zabrać tyle ludzkich istnień. Nie ma na to usprawiedliwienia.
- Pojedziesz w jego ślad z Erzą. Pomoże wam jedna kobieta.
- Dlaczego?
- Sprowadzimy go do gildii. Natsu ma o niczym nie wiedzieć...
***
Ha! Dałam radę!
Błędy pewnie się pojawią, ale właśnie skończyłam, a jest po pierwszej w nocy...
Dalej nie jest jakiś wybitnie długi, ale zawarłam w nim wszystko co chciałam i to jest ważne ^^
Napiszcie mi, co sądzicie o rozdziale, co Was zaskoczyło, a czego się spodziewaliście i jeżeli coś było nie halo, to też koniecznie mi to wytknijcie~! Kolejny rozdział pojawi się w następną niedzielę, a w środku tygodnia (jak się uda) ukaże się inny post.
Miłej niedzieli~
Bai Bai ♥
Dzięki,że przed końcem ferii (jutro do szkoły) nie będę ci nic wytykać , bo i tak nie ma czego .świetnie napisany rozdział tylko daj dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życze dalszej weny.
Nie wiem, jak przeżyję jutro w szkole T-T Na po feriach zapowiedziane mamy sporo sprawdzianów, a ja jak zwykle to olałam xD
UsuńCieszę się, że podobał się rozdział ^^ Mam nadzieję, że damy radę jakoś wrócić do nauki, choć jest ciężko...
Dziękuję za komentarz i wenę ♥
Pozdrawiam :)
Cudowny rozdział! ^_^
OdpowiedzUsuńNa spisie bohaterów widziałam tego smoczego zabójce. Jaki on śliczniutki. Tak myśle fajnie, ny było jak by troche kręcił z Lu, a Natsu zżerała (nie wiem czy dobrze napisałam :P) zazdrość i nienawiść Kyaaaaaaa ;3
Mistrz coś ukrywa. Napewno zna go bardzo dobrze tylko nie chcę teraz się przyznać.
Za durzo kryminalnych zagadek Los Angles, Maiami i Holywood się nagolądałam, żeby nie wiedzieć, że coś kręci. Natsu hmmmmmm... Pewnie mistrz ma plan i nie mówi Natsu, bo chaciałby rozpierdzielić tego słodkiego dupka. Jak tak piękny ktoś może zabijać. :/ Postać kojarzy mi się z Yato z Noragmi. Wygląd podobny i jest dobry, ale zabijał na zlecenie ;'(
Lucyna miej się na baczności.
A i mam drugi powud dlaczego ma nie mówić Natsu. No bo jest ranny i będzie się narażać.
Był jeden błąd. Jest tam wszystko pięknie opisane i z nikąd, że w gildi jest spokojnie.
Wiedziałam dziewczyna z chryzemtemami czy jakoś tak. To była Lu.
Czekam z niecierpliwością na next i na odpowiedzi z LBA
Pozdrawiam :-*
P.s Ale się rozpisałam XDDD
Detektyw z Ciebie niezły :D
OdpowiedzUsuńNie będę nic zdradzać, bo nie chcę psuć niespodzianki ;p
A co do spokoju w gildii, chodziło o to, że było bardzo wcześnie i prawie nikt jeszcze nie przyszedł, choć może źle to opisałam xD
Bardzo się cieszę, że podobał Ci się rozdział, bo nie ukrywam miałam co do niego małe wątpliwości >,< Odpowiedzi z LBA postaram się wstawić właśnie gdzieś w środku tygodnia, bo muszę się ogarnąć ze szkołą, po feriach T-T
Lubię czytać takie długie komentarze, bo widać, że zmusiłam kogoś do dedukcji xd
Pozdrawiam Cię również i czekam na rozdział u Ciebie ♥
Przeczytałam, a komentarz ( ten taki moj normalny długi) jutro napiszę, bo jutro szkoła,trzeba się wyspać :p
OdpowiedzUsuńCzekam więc, bo ciekawa jestem Twojej opinii :D
UsuńJuz piszę xd. Rozdział był dłuższy, co da sie zauważyć, przyjemniej tak mi sie zdaję xd. Słodkich scenek z naszą słodką parką Nalu nie zabrakło czyli, nie oszczędziłaś ich xd. Nie będę za to bić bo mi się to za bardzo podobało, łezka w oku się kręciła, ale na szczęście tylko na tym sie skończyło. Fajnie że Natsu wyjdzie z tego. Opiekuńczość Lucy była cud miód i malina, i tak stwierdziłam o sobie że gdyby mi się przytrafiła taka sytuacja tez bym zaczęła płakać, szaleć aby tylko zaspokoić ból kochaną przeze mnie osobę i tak jak ty to zrobiłaś było wręcz takie ze dech w piersi sie zamyka i nie chce wyjść (nie pamiętam jak się to pisze xd ). Twoje rozdziały zawsze tak lekko i fajnie czyta, nie nudzi mi się opowiadanie czekam na dalszą część bo masz talent naprawdę, cieszę sie że piszesz bloga, że w ogóle na niego trafiłam, na komentarze, których ( bez urazy), ale nie ma, nie zaslugujesz na takie traktowanie. Nie wiem co moge Co napisać bo zabrało mi wene sprzed kilku dni. Wazne że rozdział sie udał i byl ciekawy. Weny dużo weny kochana i do następnego rozdziału:*
UsuńPrzepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale zapierdziel w szkole... T-T
UsuńMega długi komentarz wypełniony miłością ♥ Dziękuję za to, że jesteś i mnie wspierasz od samego początku. Jakby nie patrzeć, jesteś moją pierwszą czytelniczką na tym blogu :D Dziękuję jeszcze raz za komentarz i wenę i w ogóle wszystko, kocham <3
Pozdrawiam kochana, nie mogę doczekać się rozdziału u Ciebie ;***
Przyjemnie, że rozdział dłuższy niż ostatnio :D NaLu NaLu wszędzie! Happy jak to ma kocur w zwyczaju dogryza na każdym kroku ale i mu się dostanie od Chalre ^^ Podoba mi sie styl pisania opowiadania i czekam na wiecej wiecej :D (mialam skomentowac juz w niedziele, ale ze mi patrzono przez ramie czego nienawidze musialam czekac do dzis)
OdpowiedzUsuńOhayo!
UsuńDziękuję, za opinię, aż mi kamień spadł z serca, bo myślałam, że jest strasznie nudny i bez składu i ładu ;p
Ślicznie dziękuję za komentarz i nie skomentowałam u Ciebie, bo stanęłam na 6 rozdziale i przeszkadza mi nauka, więc nie mam czasu, by nadrobić, ale jak już przeczytam wszystko,zostawię dłuuugi komentarz *O*
Pozdrawiam ♥