muza

niedziela, 21 sierpnia 2016

Rozdział 6 - Ból, tęsknota i...szczerość?



***
-Nie uciekaj gnido! Stań do walki jak mężczyzna! - czarnowłosa traciła cierpliwość. W końcu się odezwał. Wtedy zabolało mnie serce...



Tutaj dorastałem...tutaj umarłem. 

***


   Carasus było wioską, w której ludzie niezbyt przychylnie nastawieni byli do magów. Tutaj roku X768 swoje czwarte urodziny obchodził Edgar Sync. Chłopiec jeszcze dobę temu obiecał spotkać się z Syncopią - smokiem, który go wychowywał. 
Na prośbę swojej opiekunki Edgar pojawił się w Carasus i udał do tamtejszej karczmy, by wzamian za pomoc zapewniono mu opiekę. Nakazała mu by ową prośbę poparł zmyśloną historią o zniszczonej przez nielegalną gildię wiosce, z czego tylko on miał być ocalałym. Syncopia znając pogardę do magów żywioną przez tubylców, przewidywała, iż z łatwością go gdziekolwiek zakwaterują i zapewnią dobre życie. Smoczyca pragnęła dla niego jak najlepiej. Planowała zniknąć właśnie dzisiaj, kiedy wraz Edgarem spędzą jego czwarte urodziny. Wychowała go na skromne i pracowite dziecko. Chciała zatem, by po jej odejściu mógł żyć dalej mając dach nad głową. W przeciwieństwie do reszty smoczych zabójców, Syncopia nie uświadomiła swojego wychowanka o silę, która w nim drzemie. Był wyjątkiem, którego uszy uwrażliwione były i nadal są na wszystko, co dla reszty świata stanowiło zaledwie szmer i słyszały ów dźwięki niesłyszalne nawet przez innych zabójców smoków, w ogromnym zwielokrotnieniu. Dlatego smoczyca bacznie obserwowała chłopca. Wiedziała, że w którymś momencie jego życia, ta w jej mniemaniu "klątwa" przejawi się i zacznie go niszczyć. Nie mogła jednak być z nim dłużej, musiała zniknąć. Sądziła, iż Zeref skazał go na cierpienie celowo. Nie rozumiała jego woli, w końcu jest jej synem. Cały czas miała przeczucie, że za tym stoi jakaś intryga, jednak nie mogła nic z tym zrobić, jedyne co było jej dane, to wychować go i obdarować ciepłem oraz miłością. 
    Wypędzić klątwę, która w istocie nią jest, można w jeden znany ludzkości i zapisany w księgach Zerefa sposób. Zebrać sto szkarłatnych kropel, czyli innymi słowy - zabijać. Kiedy słowo się wypełni - Edgar straci słuch na zawsze. Niestety smoczy zabójca nieświadom jest wciąż jednej rzeczy, a po Ziemi stąpa osoba, której obawiać się może sam Czarny Mag...

    Kiedy Syncopia odesłała go na noc do karczmy, zrobiła to, co zakładał plan Zerefa. Na następny dzień Edgar wróciwszy do miejsca, w którym zwykł znajdywać swoją matkę, zastał list. 


Mój Synu.
Wierzę, że jesteś w stanie wykorzystać wszystko, czego cię nauczyłam i unieść ciężar spoczywający na twoich barkach. Jestem szczęśliwa, że mogłam podarować ci uśmiech i jednocześnie ogromnie dumna z postępów, jakie robisz. Niestety mój czas tu na Ziemi minął. 
Zaś kolejne lata będą dla ciebie niesamowicie ciężkie. Wierzę, że mimo bólu dasz sobie radę. 
Edgarze, proszę nie zapomnij, czym jest miłość. Pragnę jedynie tego, byś mógł obdarować nią kogoś innego i żyć szczęśliwie.

   Mijały dni, tygonie, miesiące. Edgar wciąż przychodził w to samo miejsce. Więcej nie widział już Syncopii. Odeszła wraz z uśmiechem chłopca. Nie rozumiał słów, które zapisała. Dlaczego ma cierpieć i kiedy ma to nadejść? W dniu jego piętnastych urodzin, od samego rana nie opuszczała go migrena. Czuł się jakby ktoś wiercił mu otwór w głowie. Dołączył do tego pisk w uszach. Z godziny na godzinę stawał się tak intensywny, iż chłopak nie mógł ustać na nogach. Cała karczma celebrowała urodziny Edgara, dla którego słowa Syncopii wreszcie nabrały znaczenia. Okropny pisk w jego uszach, który przerodził się w ból, przeszywający każdy milimetr jego ciała, to ciężar spoczywający na nim. Ciężkie czasy, które miały nadejść, są jego piętnastą wiosną roku X776. Od tego momentu nie mógł uwolnić się od nieustającego cierpienia fizycznego i psychicznego. Uciekał z samego rana i wracał późną nocą, kiedy wszyscy już spali, by zaznać chwilę spokoju i pobyć w błogiej ciszy, którą niegdyś wypełniały jeszcze rozmowy z Syncopią, czy ludźmi z wioski. Mimo że, dał odpocząć uszom, od nieustającego gwaru, nie znosił tego milczenia. Wracając do Carasus wchodził zazwyczaj przez uchylone okno na zamieszkiwanym przez niego poddaszu, mającym wydzielone osobne pomieszczenie, gdzie spał młodzieniec. Pewnego razu nie udało mu się przejść niezauważenie. Chłopak starał się bezgłośnie udać do swojej kwatery, kiedy w drzwiach zastał właściciela karczmy - West'a, czyli brodatego, zgarbionego staruszka, niewiele wyższego od ów piętnastolatka, z niezwykle ciepłym uśmiechem, który niemalże nigdy nie znikał z jego oblicza. Edgar zamarł natychmiastowo. Zupełnie nie spodziewał się, iż ten będzie go tu oczekiwał. 
- Co jest młody? - zaczął West. Starzec uchylił szerzej drzwi i wszedł do pokoju chłopaka, po czym wskazał młodzieńcowi, by uczynił to samo. Siedząc w całkowitej ciszy na parapecie, przyglądając się gwiazdozbiorom, Edgar był zakłopotany, jednak ku jego zdziwieniu po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł ulgę. 
Milczenie znów przerwał właściciel budynku:
- Przed czym tak uciekasz? - Spytał spokojnie. 
- Przed hałasem...
- Jakim hałasem? - staruszek się nieco zdziwił. Po chwili namysłu chłopak odpowiedział. - Hałasem w mojej głowie. Wszystko, co słyszę, wasze śmiechy, muzykę, wszystko to jest bolesne dla moich uszu. Ale...ciszy nie mogę znieść jeszcze bardziej. Czuję się, jakby moje ciało nie należało już do mnie, jakbym nie był już człowiekiem...
West traktował go, jak syna, którego nigdy nie miał. Usłyszawszy odpowiedź Edgara, przytulił go mocno. - Cała ta wioska nie cierpi magii...Sądzę jednak, że możesz takową w sobie posiadać. Nie mógłbym znienawidzić człowieka tylko dlatego, że jest magiem, a zwłaszcza kogoś, kto jest dla mnie jak syn - odsunął od siebie chłopaka, spoglądając mu w oczy z uśmiechem, który podarował mu przy ich pierwszym spotkaniu. - Idź w świat i poznawaj magię. Znajdź dźwięk, który nie będzie hałasem, ale melodią. 


   Następnego dnia Edgar zostawił wiadomość West'owi i wyruszył przed siebie. Nie mógł zaprzepaścić swojego życia na ciągłą ucieczkę, musiał poznać siebie. Czuł, że starzec miał rację. Może drzemie w nim magia. 
Idąc na zachód od Carasus po kolei zaliczał miasta i wioski. Przemaszerował tak kilka dobrych lat i spotkał wielu magów, którzy dali mu nadzieję oraz obudzili w nim jego dawny zapał. Zmierzając do Crocus wstąpił do miasta portowego Nymphaea. Tam znalazł bibliotekę. Jego głównym celem, były księgi, które miały mu posłużyć za źródło wiedzy na temat magii. Nie mógł ich wszystkich odkupić, gdyż nie miał żadnych pieniędzy. Jedyne, co mu pozostawało, to kradzież. Czuł, że nie postępuje zgodnie z tym, czego uczyła go Syncopia, ale ona odeszła, pozostawiła samemu sobie, zawiodła...
Kontynuując swoją podróż już jako dziewiętnastolatek, chciał odnaleźć w sobie magię. Żadne z technik, których próbował nie wskazywały na to, by jakąkolwiek posiadał. Zainteresowała go szczególnie jedna lektura, zawierająca informację na temat magii smoczych zabójców. Wciąż niewiele wie się na ten temat, jednak przez lata udało się zebrać wystarczająco dużo faktów, by móc ukazać je światu. 

"Mówi się, że smoczy zabójcy, to dzieci wychowane przez smoki. Może wydawać się to absurdalne, gdyż kreatury te wymarły setki lat temu, jednakże co może świadczyć o tak potężnej sile, jaką dysponują? Większość faktów dowodzi temu, że magia ta ma pośredni związek ze smokami, lub ich działalnością. 
Niewiadome jest ich pochodzenie. Biorąc pod uwagę fakt, że legendy głoszą, iż są dziećmi smoków, można powiedzieć, że żyją od stuleci. Wyklucza to natomiast ich rzeczywisty wiek, który szacuje się na lata młodzieńcze [...]"

    Przez chwilę chłopakowi wydawało się, że znalazł już odpowiedź. Musiał jednak to w jakiś sposób potwierdzić. Mimo wszystko poczuł się usatysfakcjonowany tym, czego udało mu się do tej pory dowiedzieć. Postanowił zatem wrócić do wioski. Chciał porozmawiać z West'em i pożegnać się z nim, gdyż nie mógłby żyć w miejscu, w którym nie byłby tolerowany jako mag, a wierzy, że da się również powstrzymać jego "chorobę". Wstąpiwszy do Carasus, pierwsze co do niego uderzyło, to ból, do którego prawie przywykł, jednak nie był w stanie długo wytrzymać wśród huku, który prawdopodobnie powita go w karczmie West'a.
Jednak nie zrobił nawet kilku kroków, a do jego uszu doszły krzyki - TO ON! TO TEN POTWÓR!
W oka mgnieniu wokół Edgara zebrał się w tłum wyzywający go od kłamcy, mordercy i bestii.  


Przestańcie...ja nie jestem potworem...to boli. Moje uszy krwawią...Błagam, przestańcie już...PRZESTAŃCIE KRZYCZEĆ!


Lucy:

   Czułam się bezużyteczna. Z jakiego powodu nie mogłam go zaatakować, coś we mnie krzyczało, że nie powinnam tego robić.
W pewnym momencie Alessa dosięgnęła go  swoją Kamienną Pięścią, a ten upadł na ziemię. Shia jednym ruchem ręki uziemiła go, uderzając pięścią w grunt i wypowiedziawszy zaklęcie. Erza ubezpieczyła Alessę siedzącą na nim z rękoma przyciśniętymi do jego gardła, a ja jedynie stałam niczym marionetka i nie mogłam się na to dłużej patrzeć. Potem słyszałam już tylko okropne słowa...

- Ty potworze! Czy ty nie masz serca?! Zabiłeś mojego ojca! - smoczej zabójczyni załamywał się głos. - Jesteś zwykłym mordercą! BESTIĄ! - czarnowłosa zachrypłym już głosem wydzierała się mu prosto w twarz, okładając go pięściami. Chciałam odwrócić wzrok, jednak w pewnym momencie wydawało mi się, jakby patrzył się wprost na mnie. Mimowolnie podeszłam bliżej. Spojrzałam na niego, a w tych jaskrawoniebieskich oczach dostrzegłam coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam. Moje serce zabiło szybciej. Poczułam, jak do powiek napływają mi łzy. W tym spojrzeniu nie  widziałam już zwykłego kłamcy i mordercy. Dostrzegłam ból, tęsknotę i...szczerość.





***


   Na nowy start nie daję Wam jakoś mega długiego arcydzieła, ale muszę przyznać, że pierwszy raz tak uderzyła do mnie wena, że napisałam cały rozdział jednym ciągiem. Wprawdzie zajęło mi to ok. 5 godzin ale chyba warto było ^^ Myślę, że jeżeli rozdziały mają się pojawiać regularnie, to ich długość nie musi być oszałamiająca, ważne by były porządne, a ja nie lubię robić czegoś "żeby było" lub na odwal.  
Teraz Wasza kolej Rybki napiszcie, co myślicie ;D
Mam nadzieję, że zobaczymy się w następną niedzielę, myślałam nad ustaleniem godziny i doszłam do wniosku, że koło 18 będzie ok, co Wy na to? 
Pozdrawiam i do następnego ♥ 

11 komentarzy:

  1. Brawo ^^ Czyżby ten rozdzial zwiastował wielki powrót ? Rozdział kurtki ale rzetelny, no i wykonany na umówiony termin , i to przed 18 :) Życzę weny i pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, fajnie brzmi "wielki powrót" :D Można i tak to nazwać, ponieważ ostatnio strasznie chce mi się pisać i jak zacznę, to nie mogę przestać xd
      Dziękuję za komek i wenę (tej mam ostatnio w nadmiarze) ^^
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Podoba mi sie!
    Szkoda, że taki krótki :/
    Mogłaś bardziej rozwinąć scene walki, ale i tym się zadowole. Czkam na Edzia i Lucyne.
    P.s U mnie na blogu już wpis :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heloł :D
      Wiem, ten jest chyba najkrótszym, jaki kiedykolwiek napisałam xd Cóż bardziej chciałam się skupić na Edziu, a jak widać następny rozdział zagarnie Lucy i wcześniej wymieniony, więc może być ciekawie i mniej ciekawie dla Natsu ;p
      Dobra, uciekam do Ciebie ;*
      Pozdrawiam ♥

      Usuń
  3. Pewnie zawiedziesz się rozdziałem u mnie. Długo nie pisałam i tak to jest :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam, witam!
    Ja tam w sumie wolę krótkie rozdziały. Czuję się inna XD
    No cóż... Edgar raczej nie miał milutkiego dzieciństwa :/
    Rozdział cudny... Życzę miłego dnia, skoro weny dużo ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj witaj!
      Cieszy mnie, że rozdzialik się podobał ^^
      Również życzę miłego dnia i dziękuję za komek ♥
      P.S. Byłam u Ciebie na blogu (wow ale zapłon) i jestem na 6-tce, bo nie miałam za bardzo czasu czytać dalej, ale za niedługo nadrobię i skomentuję ;*

      Usuń
  5. No to, że ja jestem osobą dosłowną jeśli chodzi jak ktoś coś obiecuje.
    Notka miała być w niedziele, a jest poniedziałek!
    Ja tu czekam, a tu nic!
    Mam nadzieje, że znowu nie zapomniałaś!

    OdpowiedzUsuń
  6. przepraszam znowu zniknęłam :c więc tak ogólnie to rozdział przeczytałam ale tego nie zrobiłam, przyznam szczerze, nie lubię czytać tego co się działo wcześniej przeczytałam wstęp i końcówkę która mnie po prostu uderzyła swoją mocą. tyle to co przeczytałam było cudowne i przepraszam naprawdę :) weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś i podobał Ci się rozdział ^^
      Nie gniewam się, ja sama nie mogę nadrobić rozdziałów u innych ;-;
      Dziękuję za komentarz i wenę, pozdrawiam cieplutko ♥

      Usuń