muza

niedziela, 15 maja 2016

Rozdział 5 część I - Echo płaczące w mojej głowie


***
- Mistrzu, czy wiesz więcej niż my? - wypaliła na wstępie.
- Skąd ten wniosek? - odpowiedział pytaniem.
- Intuicja. - uniosła sarkastycznie jedną brew.
- Widziałaś Porlyusicę? - spytał na wpół twierdząco.
- Czyli się nie mylę. - skwitowała blondynka.
Makarov zaśmiał się lekko. Długo myślał nad odpowiednią osobą i chyba już ją znalazł.
- Edgar Sync, jest smoczym zabójcą, co już wiesz. Jako wyjątek wśród slayerów nie cierpi na chorobę lokomocyjną. Może się to wydawać bez znaczenia, lecz posiada jedną słabość, o której wciąż mało wiemy. Cierpi z tego powodu. Zrobiło się ostatnio o nim głośno we Fiore, po tym, jak zabił czterdziestu kłusowników na obrzeżach Crocus. Nie wiemy, jakie ma motywy. - zakończył swój monolog,wyczekując reakcji blondynki.
- Widziałam go, jak jechał w stronę Acalyphy. Rozmawiałam z nim. - zacisnęła w rękach spódnicę - wydawał się taki miły...- nie mogła uwierzyć, że ten człowiek mógł zabrać tyle ludzkich istnień. Nie ma na to usprawiedliwienia.
- Pojedziesz w jego ślad z Erzą. Pomoże wam jedna kobieta.
- Dlaczego?
- Sprowadzimy go do gildii. Natsu ma o niczym nie wiedzieć...

***

   Dziewczyna siedziała przy stole, wpatrując się obojętnie w szklankę z wodą. Przejeżdżała od czasu do czasu palcem po jej krawędzi, co tworzyło dziwny dla niej dźwięk. Nie zwracała uwagi na innych, rozszalałych członków gildii. Czekała na powrót Tytanii i jej grupy. Minuty dłużyły jej się niemiłosiernie, odnosiła wrażenie, jakby mijały godziny. W końcu miały opuszczać miasto już za niedługo i na długo. Ciągle przenosiła wzrok ze szklanki na drzwi wejściowe, wypatrując przybycia Erzy. Nie wracała już do pokoju Salamandra. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa i pokierowały ją w przeciwną stronę. Po prostu nie chciała kłamać mu, że wszystko jest dobrze, kiedy już niedługo opuści go bez słowa. Znaczy przyjaciół z gildii też, w końcu są rodziną, ale jednak Natsu jest z nią zawsze nawet, kiedy plądruje jej lodówkę w środku nocy. Wraz z Happym zostali pierwszymi przyjaciółmi blondynki. Uratował ją.
Po budynku gildii rozbrzmiał huk wyważonych drzwi, a w nich stali Gray, Erza, Gajeel i Lilly, którzy wrócili z podróży poszukiwawczej.
- Gdzie zapałka?! - wydarł się mag lodu, zacierając ręce. Szkarłatnowłosa skarciła chłopaka "żelaznym" uderzeniem w łeb, przypominając ekshibicjoniście, że smoczy jest ranny. Wysłała mu ostrzegawcze spojrzenie, które miało sugerować, żeby nawet nie próbował prowokować różowo-włosego, po czym skierowała się w stronę baru. Przed Tytanią, na prośbę pojawiło się jej ulubione ciasto truskawkowe. Delektując się ukochanym przysmakiem zaczęła rozmowę z Mirą, która jak zwykle uśmiechnięta wykonywała swoją powinność. Po chwili podeszła do nich Lucy z mizernym wyrazem twarzy, nie mówiąc o tym, że była blada jak ściana.
- Lucy, co ci jest, źle się czujesz? - zaczęła zmartwiona Tytania.
- N-Nie! - machała rękami, nerwowo się śmiejąc - muszę ci coś powiedzieć. - dodała trącąc ją ukradkiem, dając znak, aby porozmawiać na osobności. Scarlet  poderwała się  miejsca i ruszyła za blondynką do biblioteki, gdzie przeważnie nie ma nikogo, prócz Levy. Hearfilia upewniła się, że są w pomieszczeniu same i usiadła z Erzą przy jednym ze stołów do czytania. Milczenie wypełniało całą przestrzeń. Blondynka zawiesiła wzrok na swoich butach i mimo że dobitnie czuła przenikliwe spojrzenie przyjaciółki nie umiała wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Lucy powiesz mi w końcu? - zaczęła szkarłatnowłosa. Adresatka pytania wzdrygnęła i przeczesała nerwowo palcami włosy. Tytania uniosła jedną brew kładąc obydwie dłonie na stole wstała i pochyliła się nad Heartfilią. Ta odkaszlnęła i nie podnosząc wzroku na Erzę zaczęła w końcu mówić:
- Musimy opuścić na jakiś czas gildię - głos jej zadrżał - ale bez większego zamieszania. Nikt nie może wiedzieć - dokończyła. Tytania wróciła na swoje miejsce.
- Dlaczego?
- Mamy misję...mistrz zatuszuje jakoś naszą nieobecność. Nie martw się, nie wyrzucił nas - zakończyła z lekkim uśmiechem. Uzbrojona odwzajemniła gest. Wciąż jednak mierzyła blondynkę dociekliwym wzrokiem, który po chwili poprzedziła pytaniem.
- Misję mówisz...czyli?
- Musimy się kimś zająć. Kojarzysz może Dyrygenta?
- Słyszałam co nieco. Czyli co mamy z nim zrobić?
- Sprowadzić tu...- zastygła na chwilę - Siłą - kończąc zacisnęła ręce w pięści.


*** 


   Chociaż chciałem zniknąć bez żadnego śladu i tak zostawiłem po sobie tylko cierpienie i zniszczenie. Nie pozbędę się tej pieprzonej klątwy. Zeref nic nie wie o tym bólu. Ten układ, dla którego zabijałem, raniłem, niszczyłem życie swoje i innych...jest tylko pustym zapisem. Cała ta jego księga to jeden wielki fałsz. Ten wspaniały czarny mag Zeref - sam nie umiał poradzić sobie ze swoją tragedią, więc co mógłby zdziałać na moją? 
Zabiłem ich. Wszystkich. Dla tego paktu, by pozbyć się bólu. Wybiłem i zabrałem ich krew. Gildia, którą kochałem. Przecież spędziłem z nimi całe swoje życie. Jak mogłem od tak się ich pozbyć? Dlaczego byłem tak ślepy, tak cholernie samolubny?! Niech ten ból mnie zniszczy, pochłonie do końca. Zasługuję tylko na to. Teraz kiedy stoję o własnych nogach i mogę oddychać, czuć wiatr owiewający moją twarz, wiem że żyję i nie potrafię tego znieść. Nie chce żyć. Przegrałem tą walkę. Nie udało mi się pokonać echa. Całe moje życie przepełnione było rozstaniem z Syncopią, klątwą, samotnością, mrokiem. Nigdy nie było w nim miejsca na miłość do drugiego człowieka. W końcu z taką łatwością pozbyłem się moich przyjaciół. Nie mogłem ich kochać, traktować jak rodzinę. Przecież ja nie wiem co to miłość, przyjaźń, oddanie. Moje serce całkowicie zgniło. Uczucia wymarły. Teoretycznie nie powinienem już umieć kochać. Skoro jestem pusty i zepsuty, czemu więc moje serce bije tak szybko?
Kiedy patrzyłem na jej blond włosy, bladą twarz i...łzy. Coś we mnie pękło. Zatraciłem się całkowicie. Była taka bezbronna, cierpiała. Jej uśmiech był szczery i promienny. Mimo tych łez potrafiła się cieszyć, przekazać tę radość komuś innemu. Poczułem się przy niej tak jak z gildią, kiedy nie byłem w pełni smoczym zabójcą. 
   Pięć lat temu wystąpiły u mnie nagłe bóle głowy. Nie potrafiłem długo przebywać między ludźmi, w karczmach, na festynach. Nasilało się to z każdym dniem. Moje uszy słyszą dźwięki niesłyszalne dla reszty, są najbardziej wyczulone wśród smoczych zabójców. Niemalże każde głośniejsze brzmienia wywołują u mnie ból. Radosne krzyki dzieci, cieszących się z pierwszych dni ciepłej wiosny, pieśni ptaków, nawet mój własny głos - przestałem kochać muzykę. Całe moje życie spowił ból, który sprawiał że miałem żal do reszty świata. Ciągle nie rozumiałem dlaczego mnie spotkało coś takiego. 
Nie zasłużyłem na uśmiech, który od niej otrzymałem. Nie mogę wyrzucić jej imienia z pamięci. Ani głosu, który ukoił moje uszy. Dzięki niej poczułem, że mogę uwolnić się od tej klątwy. Bez śmierci ciągnącej się na każdym kroku. Jednak zraniłem ją, straciłem sympatię kogoś, kto zwrócił mi nadzieję na wolność. Nie ma dla mnie szansy...Chciałem by mnie usłyszała chociaż raz. 
Lucy...



***

   - Lucy? Stało się coś? - wyrwał mnie z zadumy czyiś głos. Dlaczego to musiał być on?! Odwróciłam się niechętnie napotykając zazwyczaj dzikie, zielone tęczówki, z których na chwilę uleciało życie. Były jakby puste. Chociaż nosiły w sobie krztę troski. 
Pokręciłam przecząco głową i uśmiechnęłam się nieszczerze, ale pewnie i tak tego nie zauważył, bo odpuścił temat i oparł się z powrotem o ramę łóżka. W dalszym ciągu nie wiem po co chciał, żebym do niego przyszła. Siedzieliśmy już chwilę w ciszy, która coraz bardziej mnie irytowała. Nie mogłam mu powiedzieć, że opuszczam gildię i wracam z dupkiem, który przygwoździł go do tego łózka. Chcę być z nim szczera. Tak bardzo nienawidzę okłamywać swoich przyjaciół. Ukrywać ważną dla wszystkich sytuację i udawać, że wszystko jest dobrze. 
Znowu odpłynęłam. Natsu machał mi ręką przed oczami. Wzdrygnęłam i postawiłam się do pionu, przez co zachwiało się krzesło, na którym siedziałam. Różowo-włosy przytrzymał mebel, dzięki czemu nie znalazłam się razem z siedziskiem na podłodze. Wytrzeszczyłam na niego oczy i wyczekiwałam, aż cokolwiek powie, bo znając życie coś mówił, a ja znów nie kontaktowałam. Ten zaśmiał się widząc moją twarz, a ja schowałam ją we włosach, spuszczając na powrót głowę. Mi nie było do śmiechu. Jak mogę dzielić z nim ten czas, żartować, kiedy tej nocy opuszczam Magnolię. Nie wiem, kiedy wrócę i czy wrócę. Zaraz, co ja w ogóle mówię?! Nie mogę tak myśleć. Na pewno uda nam się go pojmać. Zmuszę go by ukorzył się przed mistrzem i przeprosił za to, co zrobił Natsu. Nie zamierzam go pomścić, ale chcę, żeby Dyrygent również zaznał bólu, który zadał mojemu przyjacielowi. Nie powinnam tak myśleć, jednak w moim sercu gnieździ się nienawiść. Do tego miłego, promiennego człowieka, który okazał się zwykłym zabójcą i oszustem. Nie wybaczę mu tego. W końcu to co mówił, było zwykłym kłamstwem...
Jest jedna rzecz, która do tej pory nie daje mi spokoju. W mojej głowie rozbrzmiewa melodia, której nigdy jeszcze nie słyszałam, lecz wydaje się znajoma. Nie rozpoznaję głosu, który ją nuci. Słodki sopran topniejący i rozpływający się pomiędzy delikatnym i cichym dźwiękiem skrzypiec. Zawładnęła moim umysłem i zarazem przeraziło mnie, że pieśń kojarzy mi się z Edgarem. Nie mogłam go wyobrazić sobie nucącego słowa w nieznanym mi języku.



   Moje myśli wciąż jednak krążyły wokół jego osoby. Wśród tej nienawiści nie mogę odrzucić sympatii, którą go darzę i...współczuciem? Wydaje się mieć duży bagaż doświadczeń, niekoniecznie przyjemnych. Jakby cały czas coś go ściągało na sam dół. Może został ze wszystkim sam? Czy mogę go tak pochopnie oceniać? Z jakiegoś powodu chcę poznać jego historię...
   Spojrzałam znów na Salamandra. Czy on ciągle się tak na mnie gapił, czy po prostu mam coś na twarzy? Uśmiechał się delikatnie, a oczy lekko przymrużone czytały ze mnie jak z otwartej książki. Chciałam zapytać, czy coś się stało, ponieważ już od dłuższego czasu milczymy, a wpatrujemy się w siebie jak idioci, ale kiedy już miałam otworzyć usta do pokoju wpadła czerwonowłosa. Podskoczyliśmy oboje, po czym Tytania podbiegła do mnie i chwyciła moją dłoń ciągnąc za sobą w stronę wyjścia. Całkowicie zdezorientowana wybiegłam, a w sumie zostałam wydarta z pokoju i krok w krok za Erzą podążałam w kierunku drzwi frontowych. Powoli zaczęło do mnie docierać, że już czas. Na domiar złego coś szarpnęło moją drugą dłoń z siłą równającą się żelaznej kobiecie. Zatrzymaliśmy się, a mój wzrok pokierowałam w stronę sprawcy naszego postoju. Scarlet uczyniła to samo, jednak jej tęczówki wyrażały chęć mordu. Po drugiej stronie stał Dragneel z grobowym wyrazem twarzy. Mierzyli się nawzajem nieprzyjemnymi spojrzeniami, a ja stałam pomiędzy nimi i wyczuwałam w powietrzu kłótnię. Co robić?
- Lucy, idziemy - rzuciła sucho szkarłatnowłosa i pociągnęła mnie za rękę.
- Gdzie? - wysyczał wręcz Natsu targając moją drugą dłoń do siebie.
Większość gildii patrzyła na nas ze zdziwieniem. Nie tyle dlatego, że smoczy od tak sobie wstał i pobiegł za nami, ale powaga jaka ciążyła w powietrzu przyprawiała ich o ciarki, a razem z nimi i mnie. W końcu stałam pośrodku tego teatru.
- Pytam...gdzie? - powtórzył zniecierpliwiony.
- Mistrz wam wszystko wyjaśni, musimy wyjść. TERAZ - odparła z naciskiem na ostatnie słowo. Zmarszczyła brwi, Salamander zareagował tak samo - Wy mi powiedzcie - uparł się no. Co mu tak zależy? Niepodziewanie wyrwałam się z uścisku Dragneela i zgarniając Erzę ruszyłam do wyjścia. Natsu nie przewidział, że mu ucieknę. O dziwo nie trzymał mnie aż tak mocno. Jakby bał się, że mnie tym zrani...Co ja bredzę?! Chyba adrenalina tak na mnie działa. Tak, na pewno, ale mniejsza. Wyszłyśmy z gildii zostawiając zapewne zdezorientowaną resztę członków w niej przebywającej. Nie możemy przecież nic powiedzieć. Słowa nieraz same cisną mi się na usta. Mimo wszytko w pewnych chwilach za wszelką cenę nie można stracić nad sobą panowania. Samokontrola to coś niespotykanego u członków gildii Fairy Tail, aczkolwiek zdarzają się wyjątki.
Wtem drzwi budynku zamknęły się z hukiem. Odwróciłam się, tym samym stając w miejscu. Byłyśmy jeszcze całkiem niedaleko.
- Mistrz ich uspokoi - rzuciła czerwonowłosa. Ruchem ręki dała mi znać, żebym nie zawracała. Niechętnie wróciłam na właściwy tor dotrzymując kroku Tytanii.
Zahaczyłyśmy o swoje mieszkania zabierając z nich najpotrzebniejsze rzeczy. Oczywiście jej zajęło to mniej niż minutę, podczas gdy u mnie spędziłyśmy blisko pół godziny.

- Przestaniesz się drzeć?! - Krzyknęłam, kiedy rozdrażniona zaczęłam pakować nie to co trzeba.  Normalnie bym pożałowała swoich słów wyczekując kary, jednak byłam naprawdę wkurzona i nie obchodziło mnie, czy ją to obrazi, czy rozzłości. Ciągle tylko mnie poganiała, a przez to nie mogłam się skupić na tym co robię.
- Nie mamy czasu! - zawtórowała, krążąc po pokoju niekiedy potykając się o własne nogi.
W końcu, kiedy już przestała mnie nękać i się ze mną kłócić, spakowałam wszystko co potrzebne i opuściłyśmy mieszkanie.

- Gdzie teraz? - spytałam niepewnie, ponieważ nie odzywałyśmy się do siebie od naszej uprzedniej kłótni. Stałyśmy przed bramami Magnolii. Erza odgarnęła włosy unoszone przez wiatr za ucho i wyciągnęła nie wiadomo skąd, gdyż nie posiada w zbroi kieszeni, mapę. Zadziwia mnie ta kobieta...
Mapę otrzymała prawdopodobnie od mistrza, gdyż był na niej zaznaczony czerwony punkt kilka mil na zachód od Magnolii, podpisany czyimś imieniem i nazwiskiem. Przeniosłam wzrok z powrotem na Tytanię, od której wciąż oczekiwałam odpowiedzi.
- Ten punkt to miejsce, w którym mamy spotkać się z naszą współtowarzyszką. Bez niej nie znajdziemy smoczego - odparła bardzo spokojnie, po czym wskazała drogę na dworzec kolejowy, skąd pociągiem mamy się dostać do miasteczka zwanego Bellis, a raczej jego obrzeży. Mistrz powiedział, że ona nie lubi pokazywać się wśród ludzi. Już mi się to nie podoba...


***

- PUŚĆCIE MNIE DO CHOLERY! - Prawie cała gildia próbowała zatrzymać Natsu, by nie pobiegł za Lucy i Erzą. Wpadł jakby w obłęd. Mimo ran i siniaków wyrywał się nawet Laxus'owi, który był mocno zirytowany zachowaniem Salamandra. Wtem całe zamieszanie przerwał Makarov, który swoją "ogromną dłonią" pochwycił Dragneela i zabrał do swojego biura. Wróżki odetchnęły z ulgą, ale wciąż martwiły się i o smoczego zabójcę i nieobecne już w gildii Erzę z Lucy.
Na dole zapanowała cisza. jak wiadomo teraz krzyki wydobywały się z pokoju mistrza.
- Powiedz mi gdzie one są!
- Uspokój się Natsu.
- Przestań pieprzyć! - Salamander uderzył pięścią w biurko, na którym stał jego przełożony. Mistrz z niewzruszonym wyrazem twarzy nieugięcie próbował sprowadzić swojego "syna" na ziemię.
- Nawet jeśli ci powiem i tak nie zostaniesz w gildii - odparł.
- A co ci tak zależy, żebym tu był?! Czemu nie mogę pójść z nimi?! - chłopak wciąż rozwścieczony krzyczał, a jego ochrypły głos powoli doprowadzał mistrza do granic.
- Milcz! -  na dole wszyscy członkowie gildii osłupieli. Ósmy bardzo rzadko się unosi w ten sposób. Teraz nawet Natsu umilkł. Opadł na krzesło i przygryzł dolną wargę.
- Świat nie kręci się wokół ciebie Natsu. Teraz to ty zostaniesz tutaj, a ktoś inny się tym zajmie - oznajmił nieco spokojniej. - Jeśli opuścisz gildię mimo tego ostrzeżenia, nie pokazuj się tu więcej. Możesz wracać do łóżka. Twoje rany jeszcze się nie wygoiły - zakończył, po czym skierował się w stronę okna. Salamander wstał z hukiem z krzesła przewracając je przy tym i wychodząc zatrzasnął jeszcze głośniej drzwi. Bez słowa wrócił do pokoju i nie wychodził z niego przez resztę dnia.



***


   Wysiadłyśmy na przystanku kilka kilometrów od naszego miejsca spotkania. Rozejrzałam się wokół ponieważ zapadał już zmierzch. Wtedy pomyślałam sobie, skąd  tak nagle mistrzowi się wymarzyło, żebyśmy akurat teraz musiały opuszczać gildię? Jak on się kontaktuje z tą kobietą? Może Erza coś wie, ale wolę się jej teraz o nic nie pytać. Dalej czuję między nami napiętą atmosferę, nawet jeśli ona wydaję się być spokojna. Lekko zamyślona podążałam na ślepo za szkarłatnowłosą.
Nagle naszło mnie poczucie winy. Natsu na pewno się o mnie...znaczy o nas martwi. Kiedy wychodziłyśmy z gildii byłam zła, trochę zdezorientowana, nie myślałam o nim, co czuje. Pewnie jest na mnie zły, że nic mu nie powiedziałam. Wybaczy mi? Nie chcę go ranić...Użalanie się nad sobą przerwało mi uderzenie o żelazne plecy Tytanii, która stała gdzieś w jakimś ciemnym zaułku gdzie jedynym źródłem światła był księżyc w pełni. Czyli znalazłyśmy się na miejscu. Wyszłam zza pleców przyjaciółki, by dojrzeć kobietę której imię przywodziło mi na myśl wojnę, brud, kurz i krew. Nagle z cienia wyłoniła się sylwetka pięknej kobiety na oko dwudziestolatki o bladej jak śnieg skórze, czarnych nierealnie długich włosów, które kontrastowały z jej cerą i sięgały niemalże do ziemi. Jej wąskie, ale wyraziste złote oczy mieniły się w świetle księżyca. Miała bardzo wydatne i kobiece kształty, które opinała asymetryczna, wojskowa kamizelka, spodnie o tym samym wzorze, podtrzymywane czarnym paskiem przewiązanego zgniło-zieloną chustą. Na rękach widniały rękawice pasujące kolorystycznie do wojskowego stroju, sięgające do łokci, a na prawym ramieniu miała przepaskę z podobizną białego wilka.
Wtem jej wydatne usta ułożyły się do słów:
-Witam, to was wyznaczył Makarov. Moje imię zapewne już znacie, jednak wypada się przedstawić - ukłoniła się - Nazywam się Alessa Duster i jestem ziemnym smoczym zabójcą.











Wróciłam!  


   Przepraszać nie będę, bo to już się zrobiło trochę nudne xd Mam wyrzuty sumienia, że zawiodłam Was i nie dotrzymałam słowa...Wybaczycie? ●︿●
Bardzo spodobało mi się pisanie z punktu widzenia bohaterów. Narrator 3-osobowy trochu mi się znudził, więc co Wy na żebyśmy sobie przeskakiwali pomiędzy Lucy, a Edgarem i (choć rzadziej) narratorem. Wydaje mi się, że wtedy łatwiej jest opisywać emocje bohaterów w danych sytuacjach, nawet lepiej wtedy przenieść się w ich skórę. Bardzo utożsamiam się z bohaterami xd
Cóż napiszcie mi co sądzicie o rozdziale, czy ciekawy czy nie, bo długość nie ma większego znaczenia, zwłaszcza że odkładałam jego wstawienie w nieskończoność. No ale jest!
Trudno mi będzie powrócić do systematyczności, dlatego będę starać się codziennie cokolwiek dopisywać, by móc Wam mniej więcej co tydzień w weekend wrzucać nowiutki, świeżutki rozdzialik ^^
Przepraszam za błędy...
Zapraszam do komentowania! Nawet anonimek motywuje :D
Za niedługo pojawi się LBA tylko muszę dopracować kwestię nominacji ♥
Pozdrawiam i dziękuję, że zaglądaliście i zaglądacie tu mimo mojej nieobecności ;**
Szczególne podziękowania dla Reiko, Lucy i Asuny ♥ Wam kochane dedykuję ten rozdzialik~


15 komentarzy:

  1. O nareszcie ^^
    Co prawda nie przeczytałem jeszcze ale chce pokazać , że czekałem :)
    A sie wszyscy naczekali :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No skończyłem wcześniej , ale dopiero teraz jestem na komputerze .
      Rozdział świetny.Czekam dalej ^^. Życzę weny i czasu .

      Usuń
    2. Dziękuję, że również oczekiwałeś na mój powrót, postaram się aby takich ucieczek już nie było ^^
      Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał :)
      Pozdrawiam~

      Usuń
  2. Ciekawy rozdział. Czekam na drugą część. Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię *O*
      Już zabrałam się do pisania ;D
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Yeey rozdział!
    Biedny Natsu, to niesprawiedliwe :(
    Kilka, no, błędów:
    "dodała trącąc ją ukradkiem, dając znak, aby porozmawiać na osobności. Scarlet poderwała się miejsca i ruszyła za blondynką do biblioteki" ~ trącając, się z miejsca
    "Adresatka pytania wzdrygnęła i przeczesała nerwowo palcami włosy." ~ wzdrygnęła się
    "Słodki sporan topniejący i rozpływający się pomiędzy delikatnym i cichym dźwiękiem skrzypiec." ~ sopran
    "Wyszłam zza pleców przyjaciółki, by dojrzeć kobietę której imię przywodziło mi na myśl wojnę, brud, kurz i krew. Nagle z cienia wyłoniła się sylwetka pięknej kobiety na oko dwudziestolatki o bladej jak śnieg skórze" ~ zobaczyła ją po wyjściu z za pleców, czy później, bo u ciebie tak jakby dwa razy...
    Można uznać, że się czepiam, ale akapity naprawdę ułatwiają czytanie ;)
    Mam nadzieję, że za to nie zabijasz ^.^
    Ślę weny i pozdrowienia ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wierzę ale jestem ślepa xD No cóż tak to jest jak się człowiek śpieszy, a potem wychodzą właśnie takie gafy. Dziękuję ślicznie, że pomogłaś mi z tym komentarzem, bo zawsze lepiej jak ktoś wskaże gdzie jest błąd, bo ja bym się moimi krecimi oczami nie doszukała...
      Przepraszam, że kazałam tyle czekać na rozdział, ale teraz spinam dupę i piszę regularnie, bo mam wenę i chęci ^^ Już po egzaminach więc czas też się znajdzie ;p
      Arigato za komek i pozdrawiam ♥

      Usuń
  4. Oooo Dedykacja jak miło ;D!
    No polowałam na rozdział i często tu zaglądałam :D! I się nie zawiodłam bardzo mi się rozdział podobał.
    Biedny Natsu myślę, że wiem co chłopak poczuł. Ale on w sumie w mandze też bez pytania o zdanie Lucy sobie poszedł * tak ja mu tego nie wybacze * xD
    Zawsze twierdziłam, że Makarov ma stalowe nerwy jeśli chodzi o jego dzieci w gildii i tu doskonale widać jak on ich przywraca na ziemię.
    Ziemny smoczy zabójca? Oh czuje, że będzie zabawa :D!
    Czekam na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yaay dziękuję za opinię <3
      Nie wiem jak mam Ci wynagrodzić to czekanie, zwłaszcza że już w ostatnim poście obiecywałam że wrócę i nie pykło -_-
      Ale! Wena jest i czas też więc szykujcie się bo będzie się działo ^^
      Mam nadzieję, że następną częścią nie zawiodę ;p
      Pozdrawiam cieplutko ♥

      Usuń
  5. Na początek
    Wielkie dzięki za dedykacje.
    Cieszę się bardzo, że stawiłaś rozdział. Bardzo cieszyła by mnie narracja Lucy i Edgara, gdyż możemy bardziej się wczuć w historie. Było pare błędów , ale to zrozumiałe ;-)
    Rozdział świetny. Boże Edziu (Będe go tak nazywać XD) kocha się w Lucynie. Tylko między nimi romans, a na koniec Nalu wygrywa. Tak to, było najlepsze.
    ~Pozdrwiam życze weny i jeszcze więcej takich spaniałych rozdziałów. I jeszcze raz całuję Cię za dedykacje :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i p.s Natsu to zasdrośnik. =^_^=
      Kawaaaaai ;3

      Usuń
    2. Przepraszam, że tak późno odpisuję ale byłam przez dwa ostatnie dni na wycieczce i nie posiadałam internetu ;-;
      Cieszę się, że rozdział się spodobał, ulżyło mi, że jednak nie wypadłam aż tak z 'wprawy", choć wciąż się uczę ;p
      Mam nadzieję wstawić rozdział dzisiaj wieczorem, lub jutro rano, postaram się ale nic nie obiecuję, bo wiadomo co potem z tych obietnic wychodzi :/
      Ale jedno mogę obiecać, że nadrobię Twojego bloga, bo dłuuuugo mnie tam nie było i zamierzam się w końcu za to zabrać ;*
      Hahah Edziu xd
      Pozdrawiam cieplutko i Tobie również dużo weny ♥

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny ten rozdział i w sumie ja też powinnam przeprosić, za ten czas nie obecności xd. Rozdział podobał mi się bardzo, i dlaczego ten, którego Lucy i Erza mają złapać jest zauroczony w Lucy....? No kurde xd, jeszcze się będą o nią bić, chyba że to już było i to ja jestem po prostu w tyle xd. błędy pewnie były, ale ich nie zauważyłam jak się już wyczytałam. Najbardziej podobał mi się moment gdy, Natsu pokazał swoją zazdrość.... ja chcę żeby oni byli razem w tym opowiadaniu..... to będzie takie piękne. Ogólnie bym komentarz napisała 4/5 godzin temu ale ze mam gości to nie mialam kiedy czytać xd. Weny dużo i pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zabij za tak późną odpowiedź T-T
      Zastanawiałam się, gdzie zniknęłaś, ale uświadomiłam sobie, że ja nie jestem lepsza, bo też sobie znikałam...Jeszcze jest druga część, w której też się za wiele nie dzieje, ale wydaje mi się lepiej napisana, niż ta.
      Cieszę się, że napisałaś. Brakował mi jednej duszyczki, która zawsze ze mną była i mnie wspierała. Teraz mi ulżyło, że nie opuściłaś blogosfery ^^
      Nic się nie dzieje, ja jestem "mistrzynią" jeśli chodzi o spóźniony zapłon i komentuję dopiero po dłuższej chwili, od przeczytania rozdziału xd
      Pozdrawiam Cię również i Tobie też weny, bo trzeba nadrobić bloga ;**

      Usuń