muza

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 2 - Dyrygent

***
    Kilka minut później Happy nie mogąc wydusić z siebie nic więcej, resztkami sił wypowiedział słowa, które zdruzgotało całe Fairy Tail.
"P-Proszę...p-pomóżc-cie N-Natsu..."  

***

   W gildii panowała napięta atmosfera. W oddzielnym pokoju, na łóżku leżał obandażowany Happy. Tuż przy nim siedziała Lucy z zatroskanym wyrazem twarzy, co chwila wycierając spływające po policzkach łzy. Czuwała przy kotku, a z drugiej strony rwała się na pomoc Natsu. Kiedy tylko exeed doleciał do gildii, nie zdążył powiedzieć nic więcej, gdyż zaraz po tamtych słowach stracił przytomność. Nikt z wróżek zatem nie wiedział, gdzie znajduje się Salamander. Nie można go było również w żaden sposób namierzyć. Pozostawało na razie tylko czekać na wybudzenie Happy'ego. Mimo braku jakichkolwiek informacji, Gray, Erza, Gajeel i Lily wyruszyli na poszukiwania smoczego zabójcy. Może wydawać się to bezcelowe, ale w tej sytuacji, nie mogli bezczynnie siedzieć i czekać. Do tej pory, to zawsze Natsu ratował swoich przyjaciół. Czas spłacić dług wdzięczności. 
- Jeżeli Natsu ma kłopoty, to musi być naprawdę silny przeciwnik...- wysnuła pod nosem Cana, zacząwszy rozkładać karty, by z nich coś wyczytać. Levy od czasu do czasu zaglądała do pokoju, w którym przebywał Happy, by zobaczyć co z Lucy. Blondynka nawet na sekundę nie spuszczała oka z poszkodowanego. Zamglone, czekoladowe tęczówki przykute były do exeeda, ale można było się domyślić, że zadręcza się nie tylko stanem kotka. Niebiesko-włosa zastukała cicho w uchylone drzwi - L-Lu? Jak się czujesz? - spytała niepewnie.
- Nieważne jak ja się czuje...- odpowiedziała nieco oschle. McGarden na chwile zastygła w bezruchu. Blondynka nawet nie zwróciła wzroku w stronę przyjaciółki.  
- Wszyscy się martwimy, ale nie możemy tracić wiary w Natsu...- próbowała pocieszyć Heartfilię -Na pewno go znajdziemy - dodała z uśmiechem.
Lucy przygryzła dolną wargę. Wiedziała, że migini rękopisu ma rację, ale w głowie tkwiła jej jedna myśl - "Gdybym poszła z nim...pewnie byłabym tylko kulą u nogi, a on musiałby mnie chronić...a co jeśliby..." - po policzkach zaczęły spływać potoki łez, a ciało dziewczyny drżeć. Levy natychmiast podbiegła do przyjaciółki i przykucnęła, by móc spojrzeć blondynce w oczy. Niebiesko-włosa otarła jej prawy policzek, drugą ręką zaś odgarnęła włosy, przysłaniające twarz brązowookiej. Lucy podniosła wzrok ku przyjaciółce. Levy była tak samo przerażona, ale jej oblicze wyrażało ciepło. Jej uśmiech sprawił, że Heartphilia dała upust emocjom. Wtuliła się w przyjaciółkę, cicho łkając. Ta objęła mocno blondynkę i zaczęła ją głaskać po głowie mówiąc - Nie traćmy nadziei, przecież to Natsu - mimo wszystko w kącikach oczu niebiesko-włosej wezbrały się łzy. Ona chyba sama nie do końca wierzyła w swoje słowa...
 
***

- Cholera - wysyczał, zasłaniając dłonią usta, po czym wytarł strugę krwi, sączącą się z jego policzka. Natsu klęczał, ciężko dysząc, podpierając się jedną ręką - "Ten zapach..." - pomyślał. Plotki były prawdziwe. Teraz już wiedział - "...smoczy zabójca" - przełknął głośniej ślinę. Od rozpoczęcia walki, Salamander nie zdołał nawet zadrapać rywala.
Z trudem wstał i na chwiejnych nogach przyjął pozycję do ataku - Nie dam się tak łatwo - wyszczerzył zęby i ignorując ból ruszył na przeciwnika. 
- Karyū no Hōkō! - zaryczał w stronę oponenta, celując w niego płomieniami. Fala ognia ogarnęła niemalże cały obszar. Natsu wiedział, że to nie wystarczy. Stracił już zbyt wiele magii. Do tego miał nieciekawie wyglądającą ranę otwartą na brzuchu i mnóstwo cięć, na całym ciele. Jego rywal na chwilę zniknął między płomieniami dając chłopakowi odsapnąć. Salamander zakaszlał krwią, ledwie utrzymując równowagę - "Nawet proste ataki mnie męczą...nie jest dobrze" - pomyślał. Płomienie zrzedły, a zza nich widać było ciemną posturę - Ani jednego zadrapania...- rzekł nieco ochrypłym głosem. Teraz nieznajomy zaczął kontratak. Jednym, błyskawicznym ruchem ręki ugasił ogień. Zaczął przemieszczać się tak szybko, że nim Nastu zdążył mrugnąć, nad jego głową pojawił się cień i z niesamowitą szybkością zadał mu kolejne cięcie. Salamander powtórnie splunął krwią. Osunął się na kolana, chwytając się za prawe ramię, na którym widniała świeża rana. Zaczęła obficie krwawić, wywołując nieopisany ból. Tajemnicza postać odskoczyła od różowo-włosego na kilka metrów. Między kłębami dymu i kurzu stał wysoki mężczyzna ubrany w długi czarny płaszcz, ze strzelistym kołnierzem. Na głowie miał słomiany kapelusz, który przysłaniał mu większość twarzy. Poruszał się z taką prędkością, że wyglądał, jakby się teleportował z jednego miejsca, w drugie. Plotki na jego temat krążą już niemalże po całym Fiore. Mówią, że potrafi każdy dźwięk przemienić w materię. Smoczy zabójca -"Dyrygent". 

***
    
   Nikt nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. W gildii zapanował chaos. Wszyscy chcieli pomóc, lecz nie są w stanie nic zrobić. Po budynku zaczęły krążyć najczarniejsze scenariusze. Wszystko było doskonale słychać nawet na drugim piętrze, gdzie mieściła się kwatera dziadka. Harmider jaki panował wyprowadzał z równowagi mistrza. Poddenerwowany Makarov wyszedł ze swojego gabinetu. Zatrzymując się przy balustradzie, stanął na taborecie i uciszył swoich podopiecznych - Milczeć! - jego głos nabrzmiał każdy kąt Fairy Tail, w którym po chwili zapanowała całkowita cisza. Zszokowane oczy wróżek zwróciły się w stronę ósmego. Ten wypuścił głośno powietrze z ust i zaczął mówić:
- Siedzenie tu i gdybanie w niczym nie pomoże! Erza i reszta wyruszyli na poszukiwania, więc jest szansa, że go znajdziemy. Nie pozwolę, by Natsu stało się coś złego. Na razie musimy mieć nadzieję. Nic więcej nie mogę zrobić...- spuścił głowę - Przepraszam - dokończył załamanym głosem. 
- Nie przepraszaj mistrzu! - krzyknęła Wendy. Zaraz wszyscy zaczęli protestować i przekonywać staruszka, by się nie obwiniał. W takich chwilach każdy ma do tego skłonność. 
- Popytajmy w mieście, czy nie widzieli Natsu, jak opuszczał Magnolię - zasugerowała Mira.
- Dobry pomysł! - skwitowało pół gildii. Wtem większość wybiegła z budynku. Została jedynie Wendy, Carla, Mira, Levy oraz Makarov. Białowłosa zniknęła za barem, przeglądając ostatnio podjęte zlecenia. Szukała tego, które zniknęło z inicjatywy Salamandra. Znając zapał Natsu, rzucił się na tę najtrudniejszą, lub z najlepiej płatną. Do pomocy zgłosiła się młoda smocza zabójczyni wraz z kocią towarzyszką. Sprawnie lustrowały zawartość stron, a interesowały je wykreślone misje. Levy użyczyła im swoich magicznych okularów, po czym oddaliła się w stronę pokoju, pod schodami, gdzie niedawno jeszcze pocieszała załamaną Heartfilię.
   Niebiesko-włosa oparła się o framugę drzwi. Chciała przerwać niezręczną ciszę. Brakowało jej odpowiednich słów, a w gardle zawiązał się bolesny sznur, przez co nie mogła nic wykrztusić.
- Co z nim? - niespodziewanie po pomieszczeniu rozszedł się głos mistrza. Ten niezauważenie przeszedł obok McGarden i wolnym krokiem sunął w kierunku krzesełka. Zasiadł na nim i spokojnym wzrokiem mierzył Happy'ego oraz blondynkę. Wyczekiwał odpowiedzi z jej strony. Blondynka pociągnęła nosem - Od czasu do czasu mruży oczy i zaciska łapkę...nic więcej - odparła ochryple. Dziadek skinął głową i chwycił się za siwą brodę, oddając umysł rozważaniom. Levy zaś bezradnie błądziła oczami po pokoju. Zatrzymała się na oknie. Płowe zasłony nikle wychwytywały promienie słoneczne, gdyż światło i tak przedzierało się przez lichy materiał. Od nieprzymkniętych okiennic czuć było lekki podmuch wiatru, który rozwiewał tkaninę w różne strony. Wtem niebiesko-włosa dostrzegła niezwykle pięknego, a zarazem rzadkiego motyla, wdzięcznie trzepoczącego, barwnymi skrzydełkami. Levy zachwycona podeszła do okna. Maluch przysiadł na parapecie rozkładając wachlarzowato swoje różnokolorowe skrzydełka, ukazując nieco dziwne, kalejdoskopowe ubarwienie.

- Nimfa Kropiona - wyszeptała zafascynowana. Delikatnie uchyliła okiennicę, próbując nie odstraszyć przybysza. Wysunęła lekko dłoń i zbliżyła wskazujący palec do malca. Ten zawachlował pokaźnie skrzydełkami i sfrunął na ową część ręki. Ciemnobrązowe tęczówki oczarowane badały rzadki okaz z niezwykłym zaciekawieniem. Łagodnie uniosła spoczywającą na jej palcu Nimfę, na wysokość jej twarzy i zachichotała pod nosem. Siedzący nieopodal Makarov i Lucy zwrócili głowy ku niej, usłyszawszy cichy dźwięk. Levy uśmiechnęła się od ucha do ucha, wskazując im na wielobarwny obiekt jej zadowolenia. Ten miły grymas przyozdobiły subtelne rumieńce. Oczy Lucy zrobiły się wielkie jak słoiki i natychmiast zaniosły łzami. Mistrz spojrzał na swoje dwie "córki" i głośno się zaśmiał, a chwilę potem dołączyły do niego, również radując się na przemian ze łzami.
- To znak, że wszystko będzie dobrze - rzekła zdecydowanie Levy - Nim się obejrzymy nasza rodzina znów będzie w komplecie. Na pewno! - dodała jednym tchem, wycierając kąciki oczu.
   Po pokoju rozległo się ledwie słyszalne mruczenie. Jednakże czujne uszy wróżek szybko to wychwyciły.
- Happy! - krzyknęła blondynka chwytając kotka za łapkę. Ten zaczął marszczyć pyszczek i mamrotać coś pod nosem. Sekundę później gwałtownie podniósł się z pozycji leżącej i przerażonymi oczyma rozglądał się po pokoju.
- Gdzie Natsu?! - wrzeszczał, nie mogąc się uspokoić. Równocześnie wpadła do pokoju Mirajane:
 - Znalazłyśmy zlecenie, które wziął Natsu! - exeed zerwał się z łóżka i podleciał do białowłosej, chwytając ją za sukienkę - Proszę pomóżcie mu - błagał drżącym głosem. Barmanka przykucnęła i położywszy dłoń na jego niebieskiej główce zaczęła go głaskać mówiąc - Happy, proszę powiedz nam wszystko, co wiesz - uśmiechnęła się, jak zawsze.

***

  Cała siódemka zasiadła do jednego ze stołów. Niebieski exeed uspokoił się już i był gotowy powiedzieć, co tak naprawdę się stało. Ze wzrokiem przykutym do podłogi zaczął opowiadać całą historię jednym ciągiem:
- Niecałe dwa dni temu postanowiliśmy, że wybierzemy się na jakąś misję. W gildii było jak zawsze głośno, więc nikt nas nawet nie zauważył, bo Natsu nie wdał się po drodze w żadną bójkę. Spojrzeliśmy na tablicę i...to było dosyć dziwne, ponieważ Natsu nie spytał się mnie o nic, tylko zastygł na chwilę ze zleceniem w ręku, po czym bez słowa wybiegł z gildii....- tu przerwał zaciskając łapki w piąstki. 
- Czyli dlatego go nie widziałam. Myślałam, że Laxus wziął tę misję...- wtrąciła Stauss. Do głosu wrócił Happy:
- Szliśmy w milczeniu do miasteczka położonego na zachód od Magnolii. Tak naprawdę, to powiedział mi tylko tyle, ale...- kotek zaczął szperać w swoim bagażu, a raczej tym, co z niego zostało i wyciągnął pomiętą kartkę - Tu jest zlecenie - podał papier dziadkowi. 
- Niby tylko pozbycie się lokalnego zagrożenia...ale napisane jest, że to potężny przeciwnik i jest nim człowiek o nadludzkich zdolnościach...- tłumaczył exeed.
- Nagroda...do negocjacji - zdziwił się Makarov.
- Kiedy tam dotarliśmy, zleceniodawca oznajmił, że zapłaci każdą cenę...- skwitował Happy - Był nim burmistrz miasta. Mówił, że w żyje tutaj mag, który każdy dźwięk przemienia w materię. Potrafi usłyszeć nawet szept, a po oddechu rozpozna wszelką myśl i ruch. Rozniósł już kilka gospód, ponieważ przeszkadzał mu hałas. Znalazły się ofiary... Każdy, kto stawił mu czoła zginął. Wszystkie truchła były niemalże poszatkowane, jeżeli mogę tak określić ilość cięć...Zwą go Dyrygentem.
- Wiesz jak wygląda? - spytała Carla.
- Czarny, długi płaszcz, słomiany kapelusz i smoliste, przydługawe włosy - odparł jednym tchem.
Lucy zamarła na moment. Ten opis wydawał się jej już znajomy. Obraz tamtego kierowcy powozu... - "To był on" - pomyślała. 
- Jechał w stronę Acalyphy. Po drodze pewnie mieści się ta wioska! - wtrąciła się blondynka - Musimy tam natychmiast lecieć...Happy, jesteś zdolny do lotu? - rzuciła szybko Heartfiilia.
- Aye Sir! - zasalutował w odpowiedzi exeed. 
- My też lecimy! - oznajmiła smocza zabójczyni.
 Reszta nieco zdezorientowana obrotem spraw przyglądali się odlatującym Lucy, Happy'emu, Wendy i Carli. Wszyscy pokładali teraz w nich największe nadzieje. 
- Levy, przygotuj lacrimę, musimy skontaktować się z Erzą i sprowadzić ich z powrotem do gildii - polecił niebiesko-włosej mistrz. Ta posłusznie wykonała prośbę. 
Po chwili zakłóceń po obydwu stronach ukazał się obraz. 
- Tak mistrzu? - odezwała się Tytania.
- Musicie wracać - odparł krótko Makarov. 
- Co tak nagle? - zdziwiła się - Czyżby Natsu wrócił? - spytała pełna zapału. 
- Niestety nie, aczkolwiek zlokalizowaliśmy go i posłaliśmy na miejsce czteroosobową jednostkę - zaśmiał się mistrz. 
- Kogo?! - krzyknął Gray wyrywając Erzie z rąk lacrimę, co nie bardzo jej się spodobało. 
- To wyjawię wam, jak już wrócicie, a teraz jazda do gildii! - odkrzyknął z uśmiechem. Ruchem ręki dał znać Levy, by zakończyła połączenie i tak też zrobiła. 
- Co oni knują...? - zmarszczył brwi mag lodu - Gray...mam ci przypominać, gdzie są twoje maniery? - zza pleców chłopaka wyłoniła się Tytania otoczona jakby mroczą aurą. Ciemnowłosy przęłknął głośniej ślinę i skarcił sam siebie w myślach za to, co przed chwilą zrobił. Gajeel rozbawiony przyglądał się brutalności szkarłatnowłosej wsuwając śruby. Miał jednak dobre przeczucia, co do ekipy ratowniczej. 
- Ciekawe ciekawe...gihi





***







Błagam o wybaczenie~!
Dłużej się zwlekać nie dało T-T
W tym tygodniu miałam sporo nauki w związku z kończącym się semestrem i dodatkowo w piątek miałam mały "wypadek" i ucierpiała na tym moja lewa ręka, dlatego trudniej jest mi pisać...
Jeszcze raz Gomene~ 
Proszę o komentarze i przepraszam, jeśli wkradły się błędy i brak przecinków (kończone na szybko, aby zdążyć) W trzecim rozdziale będzie więcej akcji, bo nie chciałam już tutaj tak zapychać...
 W zakładce  o bohaterach pojawi się za niedługo podobizna nowego smoczego zabójcy...jakieś domysły? Muszę pozostawić Was w tej niepewności o losie Natsu do kolejnej części *O*
Do następnego!
Bai bai <3


11 komentarzy:

  1. wybaczamy wszystko, ważne, że rozdzialik już jest!
    i to jaki!
    nie sądziłam, że Natsu kiedykolwiek będzie mógł zostać tak sponiewierany przez kogokolwiek :o Mam nadzieję że blondyneczka jak najszybciej dotrze do naszego Dragon Slayera i go uratuje!
    Świetny rozdział, lepszy od poprzedniego i wgl znów zostawiłaś niedokończone wątki za które mam ochotę Cię zabić :D zemszczę się w swoim opowiadaniu i też tak zostawię :D :D :D
    Pozdrawiam kochana, duuużo weny życzę! I powodzenia z zakończeniem semestru, niech wypadnie jak najlepiej a rączka się goi czym prędzej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałam się właśnie, czy słusznie pokiereszowałam tak naszego Salamandra >,< Nie wiem, co mnie naszło...Cóż dziękuję za opinię i stwierdzam, że jak obydwie siebie chcemy ukatrupić, to w końcu nie będzie kto miał pisać rozdziały xd
      Muszę nadrobić u Ciebie, bo byłam chwilę nieobecna w blogosferze, gomen~
      Co do mojej łapki, to jest na szczęście tylko potłuczona ^^
      Dziękuję, że tu jesteś i komentujesz *O*
      Arigato za wenę i również ślę ją Tobie!
      Pozdrawiam ♥

      Usuń
    2. Nie musisz przepraszać :D sama mało wrzucałam ostatnio, bo wiele złych rzeczy się u mnie działo i też muszę zacząć nadrabiać. W każdym razie niech się skończą szkolne pierdoły to wszyscy wrócimy do życia :P
      Przy okazji nie wiem czy czytałaś pod ostatnim Twoim rozdziałem, ale uwielbiam te rybki które masz na dole ekranu xD 15 min siedziałam i je karmiłam xD

      Usuń
    3. Damy radę~!
      Haha widzę, że dobry sposób na nudę xD Myślałam, że na dole nikt ich nie zauważy xp Też uwielbiam je karmić ^^

      Usuń
  2. Kochana! Cześć!
    Nominowałam Cię do LIEBSTER BLOG AWARD :D
    Zapraszam na mojego bloga celem zapoznania się z pytaniami i wzięcia udziału w zabawie :D

    Pozdrawiam, Lucynka :*
    KLIK DO BLOGA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwww ale jestem mega szczęśliwa *O*
      Arigato gozaimasu~
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  3. Dopiero zobaczylam twojego bloga bardzo mi się spodobał.
    ~Wenooooochy ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że się podoba :D Mam nadzieję, że zatrzymam Cię tu na dłużej ^^
      Dziękuję za wenę i życzę miłego weekendu~
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  4. Słomiany kapelusz i moja pierwsza myśl "Luffy"??? Ciekawy pomysł na opowiadanie i naprawdę dobrze piszesz. Czyta się szybko i przyjemnie. Nie mam jakiś większych uwag, oprócz jednej rzeczy, odnośnie której mogę się mylić. Wydaje mi się, że Mira zna misje, które są na tablicy, wiec teoretycznie powinna wiedzieć, gdzie Happy i Natsu szli... Chyba...
    Weny, czasu, sprawnego kompa i zapraszam do siebie!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak sobie tera pomyślę, to faktycznie ten słomiany kapelusz xD Nie to, żebym kopiowała stylówę Luffiego xD
      Co do Miry, to nie jestem w stanie wytłumaczyć, o co mi chodziło, ale troszku logiki w tym brak - w końcu to ja :D
      Z pewnością zajrzę do Ciebie i poczytam~!
      Pozdrawiam ♥

      Usuń
    2. Jak tak sobie tera pomyślę, to faktycznie ten słomiany kapelusz xD Nie to, żebym kopiowała stylówę Luffiego xD
      Co do Miry, to nie jestem w stanie wytłumaczyć, o co mi chodziło, ale troszku logiki w tym brak - w końcu to ja :D
      Z pewnością zajrzę do Ciebie i poczytam~!
      Pozdrawiam ♥

      Usuń