muza

niedziela, 31 stycznia 2016

LIBSTER BLOG AWARD :3

Zostałam nominowana przez Lucy Heartphilię, której bardzo za to dziękuję i zapraszam serdecznie na Jej bloga ---> KLIK
Moje nominacje i odpowiedzi znajdują się poniżej~


1.Jakbyś mogła wybrać jakąś magiczną moc, jaka by ona była?

Myślę, że wybrałabym kontrolę nad czasem. Chciałabym móc cofnąć się o kilka, czy kilkadziesiąt lat i zobaczyć, jak wtedy było. Zatrzymać wskazówki zegarów i obserwować świat stojący w bezruchu lub gwałtownie przyspieszyć bieg i patrzeć, jak zmieniają się pory roku, rozkwita życie i zarazem obumiera.

2. Jaka jest Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa?

Moją ulubioną bajką, jak i pierwszym w życiu anime jest Król Shamanów, którego oglądałam z bratem na Jetixie. Obejrzałabym wszystkie odcinki, ale nigdy nie mam na nic czasu T-T




3. Co było ostatnią kupioną przez Ciebie rzeczą?

Ostatnio zakupiłam sobie jedną książkę i kilka mang, zresztą wydałam na to prawie wszystkie moje oszczędności -_-
Była to powieść Avy Dellairy Kochani, dlaczego się poddaliście?, 4 i 5 tom Tokyo Ghula, 3 tom Another oraz 12 i 13 Soul Eater :3

4. Gdzie widzisz siebie za 20 lat?

Ciężko powiedzieć...Od dłuższego czasu zaczynam rozmyślać nad tym, co będzie. Przyszłość jest chyba jedyną rzeczą, która zawsze mnie przerażała i będzie przerażać.
Wracając do pytania, to bardzo bym chciała pracować jako tatuażystka, w salonie mojej mamy i podróżować, duuużo podróżować ;)

5. Kim dla Ciebie są osoby czytające Twojego bloga?

Osoby bardzo cierpliwe i wytrwałe, gdyż nie mam pojęcia, jak można chcieć czytać coś, co wyszło spod palców takiej amatorki-małolaty, jak ja :) Mimo wszystko, naprawdę cenię sobie Ich miłe komentarze, rady, krytykę, a przede wszystkim samą obecność. To niesamowite, że pokładają we mnie tyle nadziei, czekają na rozdziały i widzą postępy, widzą że się rozwijam. Bez Nich nie byłabym teraz tu, gdzie jestem i nie miałabym takiej motywacji do pisania. Bez Ich życzliwości, ciepła i wsparcia, zapewne dalej skrobałabym jakieś smutasy w zeszycie i bała się otworzyć na innych. Kocham Ich, mimo że znamy się tylko z pseudonimów ;)
Dziękuję Wam wszystkim ♥

6. Czy byłabyś w stanie porzucić pisanie?

Nie. Jeśli nie miałbym wyboru, pewnie bym zwariowała. Zawsze przelewałam uczucia na papier. Od najmłodszych lat lubiłam pisać wierszyki, układać jakieś teksty piosenek. Nawet jeśli był to zwykły wpis do pamiętnika, kiedy już zwierzyłam się mu, o wszystkim, co się dzisiaj działo, czułam się o wiele lepiej.
Zawsze w moje opowiadania wplatam jakieś swoje przemyślenia, pogląd na świat. Ostatnio założyłam trzeciego już bloga, który jest odskocznią od moich historii i pokazuje więcej mnie i moich "przeżyć". Myślę, że to będzie zaczątek mojej pierwszej książki :)

7. Opisz idealnego bohatera anime :)

W takim razie, mój będzie chłopakiem :3 Musi być wysoki, mieć białe włosy, niebieskie oczy, bladą skórę, lekko zachrypnięty głos i zadziorne spojrzenie (jakie wymagania xD) Jeśli chodzi o charakter - łobuz, roztrzepaniec, dominujący i nieprzystępny *O*

8. Z jaką sławną osobistością (z obecnie żyjących) chciałabyś się spotkać?

Waham się pomiędzy dwoma osobami, ale jeśli mam już wybierać, to chciałabym się spotkać z Frances Bean Cobain - córką Kurta Cobaina.




9. Wolisz wakacje w górach czy nad morzem? Dlaczego?

Wolę wakacje nad morzem, ponieważ woda ma w sobie tą magię i tajemniczość. Nie umiem pływać, ale lubię się przyglądać. Morze jest równocześnie piękne i niebezpieczne. Potrafi nieść cię z prądem, lub pochłonąć i nigdy nie wypuścić (Taa wiem, jestem dziwna xp)




10. Jaki jest Twój ulubiony dzień tygodnia? Dlaczego?

Zdecydowanie piątek :D Pierwszy dzień weekendu ^^

11. Czy śpiewasz pod prysznicem? :D

Niestety tak i współczuję mojej rodzince, kiedy przychodzi moja kolej na łazienkę xD

***

Dobrnęliśmy do końca ^^ Teraz pora na moje nominacje:


Miałam na liście jeszcze więcej osób, ale Lucy-chan ukradła mi tyle blogów do nominacji T-T
Miłego odpowiadania na pytania życzę! Powodzenia ;**

1. Gdybyś miała możliwość przeniesienia się do książki, jaką byś wybrała?
2. Jaka jest jedna rzecz, bez której nie możesz żyć?
3. Wolisz pisać w dzień, czy w nocy?
4. Skąd najczęściej czerpiesz inspirację?
5. Gdybyś mogła napisać list, do jednego idola (żyjącego lub zmarłego) i miała pewność, że go przeczyta, kogo byś wybrała?
6. Z jaką piosenką jesteś szczególnie związana i dlaczego?
7. Jak już jesteśmy przy muzyce: Masz jakiś ulubiony gatunek muzyczny?
8. Przyznaj się, jak długo przesiadujesz w internecie? :3
9. Co skłoniło Cię do pisania?
10. Gdybyś mogła zmienić jedną dowolną rzecz na świecie, co by to było?
11. Posiadasz jaką pamiątkę z dzieciństwa, która najbardziej kojarzy Ci się z tym okresem?(Skończyły mi się pomysły T^T)
*12. Podobały Ci się moje pytanka? ^^

* - dodatkowe pytanie ode mnie :D


***

No to z mojej strony tyle~! Dziękuję jeszcze raz za nominację od Lucy-chan i pozdrawiam Ją cieplutko <3 
Myślę, że przez to  i poznaliście mnie troszkę bliżej (wieem, że naprawdę jestem dziwna xp)~



Do następnego rozdziału, który nie wiem, kiedy się napisze \(>///<)/
Mam kryzys twórczy, jeżeli takie coś w ogóle istnieje...

Pozdrawiam, Berry~




niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 2 - Dyrygent

***
    Kilka minut później Happy nie mogąc wydusić z siebie nic więcej, resztkami sił wypowiedział słowa, które zdruzgotało całe Fairy Tail.
"P-Proszę...p-pomóżc-cie N-Natsu..."  

***

   W gildii panowała napięta atmosfera. W oddzielnym pokoju, na łóżku leżał obandażowany Happy. Tuż przy nim siedziała Lucy z zatroskanym wyrazem twarzy, co chwila wycierając spływające po policzkach łzy. Czuwała przy kotku, a z drugiej strony rwała się na pomoc Natsu. Kiedy tylko exeed doleciał do gildii, nie zdążył powiedzieć nic więcej, gdyż zaraz po tamtych słowach stracił przytomność. Nikt z wróżek zatem nie wiedział, gdzie znajduje się Salamander. Nie można go było również w żaden sposób namierzyć. Pozostawało na razie tylko czekać na wybudzenie Happy'ego. Mimo braku jakichkolwiek informacji, Gray, Erza, Gajeel i Lily wyruszyli na poszukiwania smoczego zabójcy. Może wydawać się to bezcelowe, ale w tej sytuacji, nie mogli bezczynnie siedzieć i czekać. Do tej pory, to zawsze Natsu ratował swoich przyjaciół. Czas spłacić dług wdzięczności. 
- Jeżeli Natsu ma kłopoty, to musi być naprawdę silny przeciwnik...- wysnuła pod nosem Cana, zacząwszy rozkładać karty, by z nich coś wyczytać. Levy od czasu do czasu zaglądała do pokoju, w którym przebywał Happy, by zobaczyć co z Lucy. Blondynka nawet na sekundę nie spuszczała oka z poszkodowanego. Zamglone, czekoladowe tęczówki przykute były do exeeda, ale można było się domyślić, że zadręcza się nie tylko stanem kotka. Niebiesko-włosa zastukała cicho w uchylone drzwi - L-Lu? Jak się czujesz? - spytała niepewnie.
- Nieważne jak ja się czuje...- odpowiedziała nieco oschle. McGarden na chwile zastygła w bezruchu. Blondynka nawet nie zwróciła wzroku w stronę przyjaciółki.  
- Wszyscy się martwimy, ale nie możemy tracić wiary w Natsu...- próbowała pocieszyć Heartfilię -Na pewno go znajdziemy - dodała z uśmiechem.
Lucy przygryzła dolną wargę. Wiedziała, że migini rękopisu ma rację, ale w głowie tkwiła jej jedna myśl - "Gdybym poszła z nim...pewnie byłabym tylko kulą u nogi, a on musiałby mnie chronić...a co jeśliby..." - po policzkach zaczęły spływać potoki łez, a ciało dziewczyny drżeć. Levy natychmiast podbiegła do przyjaciółki i przykucnęła, by móc spojrzeć blondynce w oczy. Niebiesko-włosa otarła jej prawy policzek, drugą ręką zaś odgarnęła włosy, przysłaniające twarz brązowookiej. Lucy podniosła wzrok ku przyjaciółce. Levy była tak samo przerażona, ale jej oblicze wyrażało ciepło. Jej uśmiech sprawił, że Heartphilia dała upust emocjom. Wtuliła się w przyjaciółkę, cicho łkając. Ta objęła mocno blondynkę i zaczęła ją głaskać po głowie mówiąc - Nie traćmy nadziei, przecież to Natsu - mimo wszystko w kącikach oczu niebiesko-włosej wezbrały się łzy. Ona chyba sama nie do końca wierzyła w swoje słowa...
 
***

- Cholera - wysyczał, zasłaniając dłonią usta, po czym wytarł strugę krwi, sączącą się z jego policzka. Natsu klęczał, ciężko dysząc, podpierając się jedną ręką - "Ten zapach..." - pomyślał. Plotki były prawdziwe. Teraz już wiedział - "...smoczy zabójca" - przełknął głośniej ślinę. Od rozpoczęcia walki, Salamander nie zdołał nawet zadrapać rywala.
Z trudem wstał i na chwiejnych nogach przyjął pozycję do ataku - Nie dam się tak łatwo - wyszczerzył zęby i ignorując ból ruszył na przeciwnika. 
- Karyū no Hōkō! - zaryczał w stronę oponenta, celując w niego płomieniami. Fala ognia ogarnęła niemalże cały obszar. Natsu wiedział, że to nie wystarczy. Stracił już zbyt wiele magii. Do tego miał nieciekawie wyglądającą ranę otwartą na brzuchu i mnóstwo cięć, na całym ciele. Jego rywal na chwilę zniknął między płomieniami dając chłopakowi odsapnąć. Salamander zakaszlał krwią, ledwie utrzymując równowagę - "Nawet proste ataki mnie męczą...nie jest dobrze" - pomyślał. Płomienie zrzedły, a zza nich widać było ciemną posturę - Ani jednego zadrapania...- rzekł nieco ochrypłym głosem. Teraz nieznajomy zaczął kontratak. Jednym, błyskawicznym ruchem ręki ugasił ogień. Zaczął przemieszczać się tak szybko, że nim Nastu zdążył mrugnąć, nad jego głową pojawił się cień i z niesamowitą szybkością zadał mu kolejne cięcie. Salamander powtórnie splunął krwią. Osunął się na kolana, chwytając się za prawe ramię, na którym widniała świeża rana. Zaczęła obficie krwawić, wywołując nieopisany ból. Tajemnicza postać odskoczyła od różowo-włosego na kilka metrów. Między kłębami dymu i kurzu stał wysoki mężczyzna ubrany w długi czarny płaszcz, ze strzelistym kołnierzem. Na głowie miał słomiany kapelusz, który przysłaniał mu większość twarzy. Poruszał się z taką prędkością, że wyglądał, jakby się teleportował z jednego miejsca, w drugie. Plotki na jego temat krążą już niemalże po całym Fiore. Mówią, że potrafi każdy dźwięk przemienić w materię. Smoczy zabójca -"Dyrygent". 

***
    
   Nikt nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. W gildii zapanował chaos. Wszyscy chcieli pomóc, lecz nie są w stanie nic zrobić. Po budynku zaczęły krążyć najczarniejsze scenariusze. Wszystko było doskonale słychać nawet na drugim piętrze, gdzie mieściła się kwatera dziadka. Harmider jaki panował wyprowadzał z równowagi mistrza. Poddenerwowany Makarov wyszedł ze swojego gabinetu. Zatrzymując się przy balustradzie, stanął na taborecie i uciszył swoich podopiecznych - Milczeć! - jego głos nabrzmiał każdy kąt Fairy Tail, w którym po chwili zapanowała całkowita cisza. Zszokowane oczy wróżek zwróciły się w stronę ósmego. Ten wypuścił głośno powietrze z ust i zaczął mówić:
- Siedzenie tu i gdybanie w niczym nie pomoże! Erza i reszta wyruszyli na poszukiwania, więc jest szansa, że go znajdziemy. Nie pozwolę, by Natsu stało się coś złego. Na razie musimy mieć nadzieję. Nic więcej nie mogę zrobić...- spuścił głowę - Przepraszam - dokończył załamanym głosem. 
- Nie przepraszaj mistrzu! - krzyknęła Wendy. Zaraz wszyscy zaczęli protestować i przekonywać staruszka, by się nie obwiniał. W takich chwilach każdy ma do tego skłonność. 
- Popytajmy w mieście, czy nie widzieli Natsu, jak opuszczał Magnolię - zasugerowała Mira.
- Dobry pomysł! - skwitowało pół gildii. Wtem większość wybiegła z budynku. Została jedynie Wendy, Carla, Mira, Levy oraz Makarov. Białowłosa zniknęła za barem, przeglądając ostatnio podjęte zlecenia. Szukała tego, które zniknęło z inicjatywy Salamandra. Znając zapał Natsu, rzucił się na tę najtrudniejszą, lub z najlepiej płatną. Do pomocy zgłosiła się młoda smocza zabójczyni wraz z kocią towarzyszką. Sprawnie lustrowały zawartość stron, a interesowały je wykreślone misje. Levy użyczyła im swoich magicznych okularów, po czym oddaliła się w stronę pokoju, pod schodami, gdzie niedawno jeszcze pocieszała załamaną Heartfilię.
   Niebiesko-włosa oparła się o framugę drzwi. Chciała przerwać niezręczną ciszę. Brakowało jej odpowiednich słów, a w gardle zawiązał się bolesny sznur, przez co nie mogła nic wykrztusić.
- Co z nim? - niespodziewanie po pomieszczeniu rozszedł się głos mistrza. Ten niezauważenie przeszedł obok McGarden i wolnym krokiem sunął w kierunku krzesełka. Zasiadł na nim i spokojnym wzrokiem mierzył Happy'ego oraz blondynkę. Wyczekiwał odpowiedzi z jej strony. Blondynka pociągnęła nosem - Od czasu do czasu mruży oczy i zaciska łapkę...nic więcej - odparła ochryple. Dziadek skinął głową i chwycił się za siwą brodę, oddając umysł rozważaniom. Levy zaś bezradnie błądziła oczami po pokoju. Zatrzymała się na oknie. Płowe zasłony nikle wychwytywały promienie słoneczne, gdyż światło i tak przedzierało się przez lichy materiał. Od nieprzymkniętych okiennic czuć było lekki podmuch wiatru, który rozwiewał tkaninę w różne strony. Wtem niebiesko-włosa dostrzegła niezwykle pięknego, a zarazem rzadkiego motyla, wdzięcznie trzepoczącego, barwnymi skrzydełkami. Levy zachwycona podeszła do okna. Maluch przysiadł na parapecie rozkładając wachlarzowato swoje różnokolorowe skrzydełka, ukazując nieco dziwne, kalejdoskopowe ubarwienie.

- Nimfa Kropiona - wyszeptała zafascynowana. Delikatnie uchyliła okiennicę, próbując nie odstraszyć przybysza. Wysunęła lekko dłoń i zbliżyła wskazujący palec do malca. Ten zawachlował pokaźnie skrzydełkami i sfrunął na ową część ręki. Ciemnobrązowe tęczówki oczarowane badały rzadki okaz z niezwykłym zaciekawieniem. Łagodnie uniosła spoczywającą na jej palcu Nimfę, na wysokość jej twarzy i zachichotała pod nosem. Siedzący nieopodal Makarov i Lucy zwrócili głowy ku niej, usłyszawszy cichy dźwięk. Levy uśmiechnęła się od ucha do ucha, wskazując im na wielobarwny obiekt jej zadowolenia. Ten miły grymas przyozdobiły subtelne rumieńce. Oczy Lucy zrobiły się wielkie jak słoiki i natychmiast zaniosły łzami. Mistrz spojrzał na swoje dwie "córki" i głośno się zaśmiał, a chwilę potem dołączyły do niego, również radując się na przemian ze łzami.
- To znak, że wszystko będzie dobrze - rzekła zdecydowanie Levy - Nim się obejrzymy nasza rodzina znów będzie w komplecie. Na pewno! - dodała jednym tchem, wycierając kąciki oczu.
   Po pokoju rozległo się ledwie słyszalne mruczenie. Jednakże czujne uszy wróżek szybko to wychwyciły.
- Happy! - krzyknęła blondynka chwytając kotka za łapkę. Ten zaczął marszczyć pyszczek i mamrotać coś pod nosem. Sekundę później gwałtownie podniósł się z pozycji leżącej i przerażonymi oczyma rozglądał się po pokoju.
- Gdzie Natsu?! - wrzeszczał, nie mogąc się uspokoić. Równocześnie wpadła do pokoju Mirajane:
 - Znalazłyśmy zlecenie, które wziął Natsu! - exeed zerwał się z łóżka i podleciał do białowłosej, chwytając ją za sukienkę - Proszę pomóżcie mu - błagał drżącym głosem. Barmanka przykucnęła i położywszy dłoń na jego niebieskiej główce zaczęła go głaskać mówiąc - Happy, proszę powiedz nam wszystko, co wiesz - uśmiechnęła się, jak zawsze.

***

  Cała siódemka zasiadła do jednego ze stołów. Niebieski exeed uspokoił się już i był gotowy powiedzieć, co tak naprawdę się stało. Ze wzrokiem przykutym do podłogi zaczął opowiadać całą historię jednym ciągiem:
- Niecałe dwa dni temu postanowiliśmy, że wybierzemy się na jakąś misję. W gildii było jak zawsze głośno, więc nikt nas nawet nie zauważył, bo Natsu nie wdał się po drodze w żadną bójkę. Spojrzeliśmy na tablicę i...to było dosyć dziwne, ponieważ Natsu nie spytał się mnie o nic, tylko zastygł na chwilę ze zleceniem w ręku, po czym bez słowa wybiegł z gildii....- tu przerwał zaciskając łapki w piąstki. 
- Czyli dlatego go nie widziałam. Myślałam, że Laxus wziął tę misję...- wtrąciła Stauss. Do głosu wrócił Happy:
- Szliśmy w milczeniu do miasteczka położonego na zachód od Magnolii. Tak naprawdę, to powiedział mi tylko tyle, ale...- kotek zaczął szperać w swoim bagażu, a raczej tym, co z niego zostało i wyciągnął pomiętą kartkę - Tu jest zlecenie - podał papier dziadkowi. 
- Niby tylko pozbycie się lokalnego zagrożenia...ale napisane jest, że to potężny przeciwnik i jest nim człowiek o nadludzkich zdolnościach...- tłumaczył exeed.
- Nagroda...do negocjacji - zdziwił się Makarov.
- Kiedy tam dotarliśmy, zleceniodawca oznajmił, że zapłaci każdą cenę...- skwitował Happy - Był nim burmistrz miasta. Mówił, że w żyje tutaj mag, który każdy dźwięk przemienia w materię. Potrafi usłyszeć nawet szept, a po oddechu rozpozna wszelką myśl i ruch. Rozniósł już kilka gospód, ponieważ przeszkadzał mu hałas. Znalazły się ofiary... Każdy, kto stawił mu czoła zginął. Wszystkie truchła były niemalże poszatkowane, jeżeli mogę tak określić ilość cięć...Zwą go Dyrygentem.
- Wiesz jak wygląda? - spytała Carla.
- Czarny, długi płaszcz, słomiany kapelusz i smoliste, przydługawe włosy - odparł jednym tchem.
Lucy zamarła na moment. Ten opis wydawał się jej już znajomy. Obraz tamtego kierowcy powozu... - "To był on" - pomyślała. 
- Jechał w stronę Acalyphy. Po drodze pewnie mieści się ta wioska! - wtrąciła się blondynka - Musimy tam natychmiast lecieć...Happy, jesteś zdolny do lotu? - rzuciła szybko Heartfiilia.
- Aye Sir! - zasalutował w odpowiedzi exeed. 
- My też lecimy! - oznajmiła smocza zabójczyni.
 Reszta nieco zdezorientowana obrotem spraw przyglądali się odlatującym Lucy, Happy'emu, Wendy i Carli. Wszyscy pokładali teraz w nich największe nadzieje. 
- Levy, przygotuj lacrimę, musimy skontaktować się z Erzą i sprowadzić ich z powrotem do gildii - polecił niebiesko-włosej mistrz. Ta posłusznie wykonała prośbę. 
Po chwili zakłóceń po obydwu stronach ukazał się obraz. 
- Tak mistrzu? - odezwała się Tytania.
- Musicie wracać - odparł krótko Makarov. 
- Co tak nagle? - zdziwiła się - Czyżby Natsu wrócił? - spytała pełna zapału. 
- Niestety nie, aczkolwiek zlokalizowaliśmy go i posłaliśmy na miejsce czteroosobową jednostkę - zaśmiał się mistrz. 
- Kogo?! - krzyknął Gray wyrywając Erzie z rąk lacrimę, co nie bardzo jej się spodobało. 
- To wyjawię wam, jak już wrócicie, a teraz jazda do gildii! - odkrzyknął z uśmiechem. Ruchem ręki dał znać Levy, by zakończyła połączenie i tak też zrobiła. 
- Co oni knują...? - zmarszczył brwi mag lodu - Gray...mam ci przypominać, gdzie są twoje maniery? - zza pleców chłopaka wyłoniła się Tytania otoczona jakby mroczą aurą. Ciemnowłosy przęłknął głośniej ślinę i skarcił sam siebie w myślach za to, co przed chwilą zrobił. Gajeel rozbawiony przyglądał się brutalności szkarłatnowłosej wsuwając śruby. Miał jednak dobre przeczucia, co do ekipy ratowniczej. 
- Ciekawe ciekawe...gihi





***







Błagam o wybaczenie~!
Dłużej się zwlekać nie dało T-T
W tym tygodniu miałam sporo nauki w związku z kończącym się semestrem i dodatkowo w piątek miałam mały "wypadek" i ucierpiała na tym moja lewa ręka, dlatego trudniej jest mi pisać...
Jeszcze raz Gomene~ 
Proszę o komentarze i przepraszam, jeśli wkradły się błędy i brak przecinków (kończone na szybko, aby zdążyć) W trzecim rozdziale będzie więcej akcji, bo nie chciałam już tutaj tak zapychać...
 W zakładce  o bohaterach pojawi się za niedługo podobizna nowego smoczego zabójcy...jakieś domysły? Muszę pozostawić Was w tej niepewności o losie Natsu do kolejnej części *O*
Do następnego!
Bai bai <3


niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 1 - Niespokojna cisza

     "Od rana było jakoś cicho i spokojnie. Myślałam, że jak zwykle po przebudzeniu, zastanę w moim mieszkaniu tych dwóch narwańców czyszczących mi lodówkę. Prócz mnie, ani żywej duszy. Dla pewności sprawdziłam też, czy w ciągu nocy na mojej twarzy nie pojawiły się jakieś rysunki, ale ku mojemu zdziwieniu nie było nawet śladu po markerze. Lodówka również nienaruszona. W pierwszej chwili wydało mi się to dziwne, lecz postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy i zabrać się za swoje poranne rytuały. Skoro Natsu, już z samego rana nie zdzierał mnie z łóżka na kolejną męczącą misję, to miałam więcej czasu dla siebie. Mogłam wziąć gorącą kąpiel, zjeść porządne śniadanie i bez najmniejszych obaw paradować po mieszkaniu w samym ręczniku. Jednak, z dziwnych i nie znanych mi przyczyn, nie miałam na to ochoty. Ubrałam się w krótką denimową spódniczkę, bordową bluzkę i moje ulubione, brązowe kozaki. Włosy upięłam jak zwykle w kitkę. Zaczęłam się trochę nudzić, więc wyszłam na świeże powietrze. Przy okazji postanowiłam iść na małe zakupy. Ostatnio bardzo rzadko mi się to zdarzało. Pierwszy raz nie szczędziłam sobie czasu i pieniędzy. Chociaż na pewno odczuję za niedługo pustkę w portfelu, kiedy przyjdzie czas na opłatę mieszkania. Znów będę zalegać z czynszem. Cóż faktycznie pasowałoby się wybrać na jakąś misję. W takich chwilach przydaje się ten różowo-włosy napaleniec. On zawsze znajdywał te, z największą nagrodą. Ciekawe, co teraz robi, skoro nie zawraca mi gitary?
Wróciwszy do domu, gdzieś koło godziny piętnastej przebrałam się w długie, ciemne dżinsy i zarzuciłam na siebie czarną, skórzaną kurtkę. Włosy zaś rozpuściłam, by dać im odpocząć. Dzisiaj postanowiłam odwiedzić rodziców. Jak zwykle kupiłam białe chryzantemy i skierowałam się w stronę cmentarza. W drodze spotkałam niezwykle miłego kierowcę powozu. W głowie utkwiła mi para jaskrawo niebieskich tęczówek, w akompaniamencie czarnych, jak węgiel włosów. Niestety nie zdążyłam zapamiętać jego imienia, ale był bardzo przystojny, mądry i w dodatku taki szarmancki! Nie to co po niektórzy...
Chociaż muszę przyznać, że był nieco tajemniczy"

        Magnolię przykrywał już półmrok. Blondynka, po powrocie z cmentarza kierowała się do gildii. Nie wyobrażała sobie dnia, gdyby nie wstąpiła tam nawet na pięć minut. Gdy weszła przez próg budynku zastała to, co zwykło się tu wyprawiać, czyli wrzaski, śmiechy, bijatyki i kłótnie.
- Eh...a tu jak zwykle głośno - westchnęła podchodząc do baru. Tam spotkała Mirę, która przyzwyczajona do tutejszego szaleństwa, z uśmiechem na twarzy czyściła kufle. Lucy usiadła przy barze i oparła się łokciami o blat.
- Hej Miruś - przywitała przyjaciółkę, posyłając jej ciepły uśmiech.
- Luu, nie widziałam cię dzisiaj cały dzień! - ucieszyła się na widok blondynki - Byłaś może na misji? - spytała Strauss - Nie...- Lucy widocznie spochmurniała. Chwilę później wzdrygnęła i natychmiast zaczęła rozglądać się po gildii. Białowłosa obserwowała przyjaciółkę z lekkim zdziwieniem - Szukasz może kogoś? - brązowooka odwróciła się znów w stronę baru - Wiesz...od rana nie widziałam Natsu...był tu może dzisiaj?
- Niestety nie - odparła - Może poszedł na misję...- zasugerowała uciekając wzrokiem do góry. Heartfilia osłupiała. Jakby nie patrzeć, wcale nie muszą razem wykonywać każdego zlecenia. Mimo wszystko, blondynce nie przeszło nawet przez myśl, że Natsu i Happy pójdą bez niej - Tak... sam? - spytała z niedowierzaniem. Mirajane od razu podchwyciła temat.
- Luu-chan, ty się o niego martwisz? - udała zdziwioną - Czy może...jesteś zła, że cię nie wziął ze sobą? - spytała z nutą intrygi. Słowa białowłosej sprowadziły falę rumieńców na twarz maga gwiezdnej energii. Ta szybko zaczęła się wypierać - N-Nie! Coś ty! Nie obchodzi mnie ani on, ani jego pyskaty kocur! - nadymała policzki, krzyżując ręce na piersi. Mira zaśmiała się na ten gest. Chwilę potem obydwie śmiały się donośnie, dołączając do panującej wokół wrzawy.
Wszyscy bawili się w najlepsze. Elfman ryczał wszechobecnym o ich męskości. Cana niemalże nie topiła się w beczce z alkoholem. Gray uciekał przed Juvią, już nie wspominając, że gubił po drodze ubrania, Reszta tańczyła na stołach lub grała w karty. Zaś do Mirajane i Lucy dosiadły się Erza wraz z Levy.
- Już nie ma nawet gdzie zjeść w spokoju ciasta - rzekła zrezygnowana Tytania.
- Ani przeczytać książki - dodała McGarden.
- Co tam u was? - spytała barmanka.
Nie minęła sekunda, a dziewczyny zaczęły wymieniać się plotkami i sekretami. Nieszczęśliwie dla Lucy, włączona w nie została także białowłosa.
- Wiecie, że mamy w Fairy Tail nową parę? - oznajmiła zafascynowana Strauss- Serio? Kogo?! Kogo?! - dopytywała się najniższa z nich. Lucy i Erza również miały zdziwione miny i wyczekiwały odpowiedzi. U Miry zagościł demoniczny błysk w oku.
- Nie uwierzycie, ale Lucy mi się dzisiaj pochwaliła!
-C-Co?! - wydukała blondynka - O czym ty mówisz? - pytała nerwowo.
- No co Luu-chan...przecież wszyscy już wiemy o tobie i Natsu - rzekła, z zupełnie niewinnym wyrazem twarzy.
- Fiu fiu! - włączyła się Levy.
- Ach, tak szybko dorastają... - potakiwała ze spokojem Erza - Czyli od kiedy? - szkarłatnowłosa położyła rękę na ramieniu blondynki - Jak daleko zaszliście?! - dokładała pytań Levy. W mig żeńskie grono zasypało biedną Heartfilię masą zawstydzających pytań, a sprawczyni tego zamieszania powróciła do wycierania kufli z pełna satysfakcją.
Nieopodal, przy stoliku siedziała Cana, w swojej "szczytowej" formie, a naprzeciwko niej mocno spity już Laxus. W wyniku złośliwej wymiany uprzejmości i wywodów, kto jest od kogo lepszy, doszło do tego, że ta dwójka urządziła między sobą zawody w piciu alkoholu. Mieli do dyspozycji mnóstwo butelek z trunkiem. Jedna z nich, w przypływie emocji przefrunęła nad tłumem zgromadzonym dookoła zawodników i wylądowała w najgorszym miejscu jakie mogła sobie wybrać, czyli...w truskawkowym cieście Erzy.
      Dziewczyny siedząc przy barze natychmiast ucichły, a Lucy została w pewnym sensie ocalona. Tytania spojrzała na talerzyk, na którym przed chwila widniał kawałek jej ulubionego przysmaku. Wstała powoli z krzesła i zwróciła się w stronę zgromadzenia. W jej ręku pojawił się miecz. Dziewczyny odsunęły się od szkarłatnowłosej przerażone, a gdy ta miała już zacząć swoją rzeź, po gildii rozległ się nieopisany huk. W jednej sekundzie wszyscy umilkli, a ich oczy zwrócone były na otworzone drzwi wejściowe. Z nich wyłoniła się drobna latająca postura. Był to Happy. Kotek wleciał do budynku cały poraniony, ledwie zdolny do lotu. Każdy na ten widok zamarł. Mały członek gildii miał już coś powiedzieć lecz ciało odmówiło mu posłuszeństwa i maluch upadł na podłogę.
- Happy! - krzyknęła blondynka i jako pierwsza rzuciła się na pomoc exeedwi. W mgnieniu oka pojawiła się przy nich Wendy i Carla oraz reszta. Młoda zabójczyni smoków dokładnie obejrzała kotka, po czym zaczęła leczyć jego dość świeże jeszcze rany.
Kilka minut później Happy nie mogąc wydusić z siebie nic więcej, resztkami sił wypowiedział słowa, które zdruzgotało całe Fairy Tail.
"P-Proszę...p-pomóżc-cie N-Natsu..."   




***
     Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał i wybaczcie, że już na sam początek tak krótko, ale pisałam całą noc i właśnie muszę się zbierać do szkoły, więc musiałam się nieco pośpieszyć i kończę w takim momencie >,< Gomene~
Bai Bai ♥