***
Wyszłam zza pleców przyjaciółki, by dojrzeć kobietę której imię przywodziło mi na myśl wojnę, brud, kurz i krew. Nagle z cienia wyłoniła się sylwetka pięknej kobiety na oko dwudziestolatki o bladej jak śnieg skórze, czarnych nierealnie długich włosów, które kontrastowały z jej cerą i sięgały niemalże do ziemi. Jej wąskie, ale wyraziste złote oczy mieniły się w świetle księżyca. Miała bardzo wydatne i kobiece kształty, które opinała asymetryczna, wojskowa kamizelka, spodnie o tym samym wzorze, podtrzymywane czarnym paskiem przewiązanego zgniło-zieloną chustą. Na rękach widniały rękawice pasujące kolorystycznie do wojskowego stroju, sięgające do łokci, a na prawym ramieniu miała przepaskę z podobizną białego wilka.
Wtem jej wydatne usta ułożyły się do słów:
-Witam, to was wyznaczył Makarov. Moje imię zapewne już znacie, jednak wypada się przedstawić - ukłoniła się - Nazywam się Alessa Duster i jestem ziemnym smoczym zabójcą.
***
Lucy:
Po tych słowach podeszła i uścisnęła nasze dłonie. W chwili gdy chwyciła moją poczułam jakby nagle jakiś głaz zmiażdżył mi palce. Mimo bólu uśmiechnęłam się nieszczerze i również się przedstawiłam. W powietrzu zawisło milczenie. Patrzyła na nas swoimi złotymi latarkami z zaciekawieniem, aż w końcu tą niezmąconą ciszę przerwał jak zawsze poważny aczkolwiek swobodny ton Erzy - Mistrz nie przekazał mi wszystkich informacji więc pozwolę sobie zapytać, w jaki sposób ma nam pani - tu jej przerwała - Po prostu Al - uśmiechnęła się po czym pozwoliła dokończyć Tytanii. Szkarłatnowłosa przytaknęła i kontynuowała:
- W jaki sposób pomożesz nam w poszukiwaniach? Istnieje możliwość, że Dyrygent nie przebywa już na terenie Ishgaru, lub, co mniej prawdopodobne - jest martwy.
- Potrafię wyczuwać drgania litosfery i przyporządkować je do danej osoby, z którą miałam wcześniej kontakt, w promieniu kilkuset mil. Niestety miałam już bliskie spotkanie z panem wirtuozem, co skończyło się zniszczeniem połowy miasta, ale tylko mnie zgarnęła Rada. Szczyl się ulotnił szybciej niż pojawił...- zmarszczyła brwi. - Dlatego nie mogę się nigdzie pokazywać. Idioci z Rady Magicznej skazali mnie na rok pracy społecznej w jakimś klasztorze. Miałam w dupie sprzątanie po ojcach Mateuszach, więc im zwiałam. Jestem poszukiwana, prawie wszędzie są wywieszone listy gończe, więc muszę się ukrywać - prychnęła. Erza złapała się za podbródek i po chwili zwróciła się do kobiety o wzroście jakiegoś mutanta:
- Rozumiem. Czyli poprzez drgania w ziemi potrafisz odczytywać nasze ruchy. A skoro Dyrygent zniknął niezauważenie...
- Jego mocną stroną jest szybkość. Potrafi poruszać się, jak mniemam z prędkością dźwięku - wtrąciłam. - Na otwartej przestrzeni przemieszcza się niesamowicie szybko i zadaje głębokie rany cięte. Podejrzewam jednak, że gdyby przeciwnik był równie zwinny, jego siła znacznie by zmalała.
- Czyli mamy spore szanse - uśmiechnęła się Scarlet.
- Któraś z was umie się teleportować czy jak? - czarnowłosa uniosła jedną brew.
- Posiadam zbroję, dzięki której poruszam się o wiele szybciej i mogę mierzyć się dzięki temu z prędkością naszego poszukiwanego - wytłumaczyła.
- Słynna Tytania, chciałabym się kiedyś z tobą zmierzyć - uśmiechnęła się zadziornie. pokazując swoje charakterystyczne dla smoczego zabójcy kły.
- Kiedy zakończy się nasza misja możemy stanąć do walki - właśnie w takich momentach czuję się jak dekoracja. Słynna Tytania, a nikt o słynnej Lucy już nie słyszał, co?!
- Komu w drogę temu czas! - poklepała nas po plecach i ruszyła przed siebie, a tuż za nią Erza. Ja stałam oszołomiona i lekko zirytowana ich wcześniejszą rozmową. Nie zawracaj sobie głowy głupotami Lucy! Poklepałam się po policzkach na ocucenie i pobiegłam za towarzyszkami. Chciałam zapytać się dokąd prowadzi nas zmysł Alessy, ale wyprzedziła mnie szkarłatnowłosa:
- Wyczułaś go już?
- Jest daleko. Na zachód od Crocus. Prawdopodobnie zatrzymał się tam chwilę i nie jestem pewna, ale zmierza...cholera, coś zakłóca - też słyszałam to dudnienie. Jakby trzęsienie ziemi. Odwróciłam się i zobaczyłam tumany kurzu. natychmiast podbiegłam bliżej.
- Ej dziewczyny! Nie chcę wam przeszkadzać, ale jakieś dzikie stado chyba biegnie w naszą stronę!
- Słyszę. Około 20 średniej wagi stworzenia...smoki lądowe. Nie są silne w pojedynkę, ale stada mogą być problematyczne. Nie mamy czasu się z nimi bawić.
Kiedy tupot stawał się głośniejszy, a ziemia trzęsła się coraz bardziej, z kłębów dymu zaczęły wyskakiwać owe kreatury. Wyglądały jak smoki, ale bez skrzydeł. W sumie to nazwałabym je przerośniętymi jaszczurami. Były dwa razy większe od człowieka, w całości pokryte granatowo-zielonymi łuskami, pazury wielkości ludzkiej głowy oraz krwistoczerwone, typowo gadzie oczy. Ich jazgot porównywalny właśnie do smoczego ryczenia ranił uszy niemiłosiernie.
Erza używając podmiany ruszyła na rozwścieczone stado w zbroi Niebiańskiego Koła. Może powinnyśmy w tej sytuacji po prostu uciec, ze względu na goniący nas czas, ale z drugiej strony owe stado mogło napaść na jakąś pobliską wioskę, lub wyrządzić wiele szkód po drodze, a takie wściekłe "bydło"szybko nie ustanie. Dołączyłam się do Scarlet, która już całkiem nieźle panowała nad sytuacją.
- Okrąg Mieczy! - po tych słowach wokół unoszącej się na ogromnych skrzydłach szermierki pojawiło się mnóstwo oręży, które na jej rozkaz ruszyły w stronę bestii. - Blumenblatt! - Nie czekała na ich odpowiedź tylko stale bombardowała ostrzami. Nieopodal Alessa wciąż usiłowała wytropić wśród tego rabanu Edgara. Postanowiłam nie stać bezczynnie i wspomóc nieco Erzę.
- Otwórz się bramo Strzelca! Sagittarius! Gwiezdna Suknia forma Strzelca! - Łukiem wycelowałam w skupisko wybijanych przez Tytanię jaszczur. - Gwiezdny Strzał! - tym atakiem również wyeliminowałam sporo przeciwników. Szybko zmieniłam Suknię na formę Byka oraz przyzwałam Taurusa. Znajdowaliśmy się wówczas między nimi. - Fala Ziemi! - Taurus chyba nie wziął mnie na poważnie...Mimo moich starań musiałam zdecydować się na innego Gwiezdnego Ducha, gdyż perwersyjne teksty mnie rozpraszały, a on sam nic nie robił.
- Otwórz się bramo Barana! Aries! Gwiezdna Suknia forma Barana! - wraz z pomocą Aries i jej "Wełnianej Bomby" unieszkodliwiłyśmy połowę bydlaków. Po drugiej stronie Erza, która zdążyła zauważyć, że włączyłam się do walki, zwęgliła przeciwników w zbroi Płomiennej Cesarzowej. Tej to fajnie, ona to nie ma problemów ze zboczonymi bykami! Zamknęłam bramę, dziękując Aries, na co jak zawsze otrzymałam wiązankę przeprosin i podbiegłam do Erzy.
- Dobra robota Lucy! - zwróciła do mnie zadowolona szkarłatnowłosa. Uśmiechnęłam się wymownie i podziękowałam za pochwałę. Wracałyśmy do smoczej, by sprawdzić jej poczynania, ale coś nas zatrzymało.
Nagle do moich uszu dobiegł jakiś...chichot? We dwie spojrzałyśmy po sobie, po czym usłyszałyśmy głos Duster:
- Padnijcie! Kamienna Pięść Ziemnego Smoczego Zabójcy! - Mimo że rzuciłyśmy się ze Scarlet na grunt, zdążyłam ogarnąć wzrokiem co się dzieje. Czarnowłosa uderzyła pięścią w ziemie, co spowodowało masywne trzęsienie i rozgromienie obszaru przed nami. Większe i mniejsze odłamy gruzu wystrzeliły pod wpływem jej siły na kilkanaście metrów w powietrze i opadły z jeszcze gorszym hukiem.
Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje, Erza z resztą chyba też. Atak smoczej zabójczyni sprawił, że widoczność ograniczyły nam ogromne kłęby kurzu, jednak wciąż widać było sylwetkę towarzyszki.
- Granitowy Ryk Ziemnego Zabójcy Smoków! - Nagle cały wcześniejszy pył został wchłonięty przez Alessę, a z jej płuc wydobył się Smoczy Ryk, którym wycelowała w...no właśnie kogo? Tajemnicza osoba wzbiła się w powietrze, unikając ataku. To chyba kobieta...Wtem usłyszałam głos:
- Przyzwanie! Smok Lądowy! - bardzo wysoki, wręcz dziewczęcy głosik wypowiadający te słowa wskazywał, że naszą przeciwniczką może być ktoś w wieku Wendy. Przyzwanie? Przed nami z niczego nagle pojawiła się o wiele większa wersja jaszczura, którego stado niedawno pokonałyśmy. Na czubku jego łba stała sprawczyni zawieruchy. Nie mogłam dostrzec z tak wysoka jak wygląda. Wyglądało to jakby umiała wskrzeszać obiekty i dowolnie je modyfikować.
- Która z was to Alessa Duster? - posłała pytanie na dół, gdzie z naszej trójki właśnie czarnowłosa stała najbliżej. Przez myśl mi przeszło, że być może Rada wynajęła kogoś do schwytania Alessy.
- Źle trafiłaś! Nie wypada zejść tu na dół i rozmawiać jak równy z równym? - wykrzyczałam w stronę dziewczyny. - A! Przepraszam zuchwałość - nie wiem, czy kpiła ze mnie w tym momencie, bo zabrzmiało to sarkastycznie w jej ustach.
- Wygnanie! - wydała polecenie, przez które przyzwane wcześniej monstrum zamieniło się w proch i odeszło wraz z wiatrem. Ona zaś wylądowała na ziemi robiąc przy tym salto. Widać, że niezła z niej brawurka. Jej włosy były bardzo długie. Miały kolor bladego wina, który przechodził w czerwień i kończył się rudo na końcówkach. Oczy niczym dwa cytryny idealnie współgrały z jasną cerą. Miała na sobie czarny mundur składający się z płaszcza z czerwonymi wstawkami i szerokiego, brązowego pasa, białych rękawiczek oraz czapki w stylu komendanta o tej samej kolorystyce co płaszcz. Po lewej stronie miała upleciony warkocz związany czarno-białą kokardą.
Zrobiła krok do tyłu i przedstawiła się z ukłonem.
- Na imię mi Shia Sakamura i posługuję się wymarłą techniką, którą ludzie często mylą z magią smoczych zabójców - jestem zaklinaczem smoków. Właśnie wykonuję misję, zleconą mi przez Radę Magiczną. Tak się składa, że poszukiwana jest moja siostra Alessa Duster, stąd tamto pytanie - ta to ma słowotok. Zaraz siostra Alessy? Jaka zaklinaczka smoków, pierwszy raz słyszę o czymś takim...
- Nie mamy z nią nic wspólnego. Czego szukasz jej akurat tutaj? - spytała Erza.
- Ponoć widziano ją w Bellis, mam tam swoje źródła - Spojrzała na Alessę, która niewzruszona stała pomiędzy nami. Miała kaptur ale nawet jeśli, to czy jej siostra nie powinna poznać jej od razu? Mają też różne nazwiska...no właśnie!
- Jesteście siostrami, ale wasze nazwiska się różnią? - spytałam podejrzliwie.
- Jesteśmy siostrami przyrodnimi, mój ojciec przygarnął ją kiedy ja byłam poza Fiore. Teraz wróciłam, ale ojciec zginął podczas bójek gdzieś w pobliżu Crocus. Wszyscy wtedy zginęli.
- Czy twój ojciec był może kłusownikiem?! - wyrwałam się z pytaniem. Byłam już zbyt pewna kto może być mordercą.
- Tak...- uniosła jedną brew. Wiedziałam. Edgar. To na pewno on. - Dlaczego pytasz? - dodała. Spojrzałam na Erzę, a potem na Alessę. Obydwie przytaknęły, co oznaczało, że mogę powiedzieć jej o co chodzi.
- Jesteśmy w trakcie poszukiwania człowieka, który...- zacięłam się tutaj. Wiedziałam jak to jest stracić ojca i że Shia domyśliła się co mam na myśli. Spojrzałam na nią. Ta wzdrygnęła się. - Człowieka, który co? Zabił mi ojca? Serio wiecie gdzie on jest? - powiedziała to z tak stoickim pokojem, a wręcz z takim dziecinnym zaciekawieniem. Zdziwiło mnie to bardzo. Dla takiej młodej dziewczynki strata ojca może być błahą sprawą?
- Tak... - odpowiedziałam zmieszana. Wtedy odezwała się Al. - Ty tak reagujesz na wiadomość o człowieku, który zabił twojego rodzica? Nie zależy ci na zemście? - spytała. Spojrzałam na nią. Jej wyraz twarzy pozostał niezmiennie pusty, jedyne co mogłam wyczuć, to irytację w jej głosie.
- Mało czasu z nim spędziłam. Nie nazwałabym go ojcem. Z resztą mam ważniejsze sprawy na głowie niż rozpaczanie za tatusiem - w tym momencie poczułam jakby ze mnie zadrwiła. Chciałam coś powiedzieć, chciałam...- Co ty kurwa możesz mieć ważniejszego od własnego ojca?! - czarnowłosa wydarła się prosto w twarz Sakamury. Myślałam, że już się zdemaskowała, ale ruda tylko prychnęła.
- Jestem Zaklinaczem Smoków i moim jedynym celem jest zabicie Acnologii. Potrafię kiwnięciem palca zniewolić smoki, jaki i smoczych zabójców. Acnologia jest jedynym żyjącym jeszcze smokiem, więc zamierzam go wyeliminować - wysyczała w odpowiedzi. Jej oczy i ton były poważne. Czyli Alessa, Natsu, Wendy i reszta smoczych zabójców nie ma z nią najmniejszych szans? Niemożliwe. Chociaż wspominała, że to wymarła magia. Dlatego Rada ją wybrała, by znaleźć Alessę.
- Widzę, że mamy tutaj ziemnego smoczka...chyba nie chcesz się ze mną bawić, co? - spytała ironicznie. Czyli wiedziała, że Al jest smoczym od samego początku. Skoro jest zaklinaczem, to na pewno potrafi wyczuwać ich obecność. Duster zadrżała. Wciąż jednak nie dała poznać po sobie słabości. Splunęła pod jej nogi i odwracając się na pięcie zaczęła iść przed siebie.
- Dobrze, mogę wam pomóc unieszkodliwić pana mordercę. Nie wiem jeszcze, co za to mi dacie, ale mogę na razie być miła i bezinteresowna - powiedziała przesłodzonym głosikiem.
- Jak niby chcesz nam pomóc? - spytałam.
- E blondi, nie rób ze mnie idiotki. Całe Fiore wie o Dyrygencie! - obeszła mnie dookoła. Jaka blondi?! Zaraz gówniarz będzie jadł tamten gruz! Bez nerwów Lucy...- Trochę szacunku da starszych! - Postanowiłam się "opanować".
- Haha! Mam szanować laskę, która wygląda jak cosplay'erka z dwoma melonami zamiast biustu? - zaraz ją do #$%@ nędzy uduszę!!!
- Zamkniesz się wreszcie! Jak masz nam pomóc, to rusz dupę i chodź! Lucy idziemy! - Alessa darła się już na nas dziesięć metrów dalej, gdzie stała wraz z Erzą. Ruszyłyśmy w ich stronę. Kiedy byłyśmy w pełnym, teraz już czteroosobowym składzie, zmierzałyśmy do Crocus, ponieważ potrzebny był nam nocleg. Słońce skryło się już za horyzontem, ale pozostało nam jeszcze trochę czasu.
- Ostry masz ten mieczyk siostrzyczko? - teraz się skrzat czepił Erzy.
- Dzieci nie bawią się ostrymi narzędziami - skwitowała.
- Dziewczynki nie bawią się w rycerzy - ciągnęła z tym swoim kpiącym uśmieszkiem.
- Mogę stępić na tobie ten miecz, jak tak bardzo chcesz...
- Zobaczymy
- Dobra dziewczyny dosyć! - zaraz będą się tutaj tłuc, a znając Erzę, która nie da sobie wyjść na głowę, wolę nie ryzykować.
- E blondi weź się nie wtrącaj! - no co za bezczelne dziecko!
- Przestań mnie tak nazywać!
I właśnie w takim "cudownym" (czyt. mord, krew i wyzwiska) nastroju dotarłyśmy do Crocus jeszcze przed dwudziestą. Szybko znalazłyśmy w miarę niedrogi nocleg, co jest w Crocus ciężkie i zajęłyśmy swoje pokoje. Były dwuosobowe. Wiadome Alessa nie mogła być z Sakamuro. Myślałam już, że wyląduję w jednym pokoju z bezczelnym skrzatem, ale ku mojemu zdziwieniu Erza pierwsza stwierdziła, że idzie do Shii. Pokój był urządzony prosto ale ładnie. Ściany białe, na podłodze olchowe panele, jedno, duże okno, z ciemno-turkusowymi, długimi zasłonami z widokiem na wielką arenę, gdzie odbywają się Igrzyska Magiczne. Łóżka umiejscowione po dwóch stronach okna, z ciemnymi, metalowymi ramami i kremową pościelą. W prawym rogu, obok drzwi wejściowych stała dębowa szafa zamykana na klucz, a po lewej stronie niedaleko łóżka znajdowały się drzwi łazienkowe. Zaś pomiędzy łóżkami był mały stoliczek, na którym stało sake i dwa kieliszki. Miło nas ugościli. Erza zapewne skorzysta z tej oferty. Z jednej strony się cieszę, a z drugiej martwię...
Noc przespałam nawet spokojnie. Nie budziły mnie żadne krzyki zza ściany obok, gdzie spała Erza i Sakamuro. Czyli było pokojowo i dyplomatycznie. Albo po prostu Erza się upiła i poszła spać, żeby młoda jej nie wkurzała.
Wstałam i wyciągnęłam z plecaka świeże ubrania, ręcznik i kosmetyczkę. Alessy już nie było w pokoju, ale została jej saszetka, a łóżko było niepościelone. Przecież by mnie obudziła, jakbyśmy miały ruszać. Pomaszerowałam do łazienki się odświeżyć i doprowadzić do porządku. Wczoraj nie miałam siły się rozebrać do spania, a co dopiero umyć.
Doprowadziłam się do porządku w jakieś dwadzieścia minut i wyszłam z łazienki. Pościeliłam łóżko, spakowałam plecak i położyłam na poduszce. Słońce jeszcze wisiało na horyzoncie, więc było gdzieś koło szóstej rano. Wyszłam z pokoju, żeby zobaczyć co u Erzy i skrzata. Uchyliłam delikatnie drzwi, żeby nie obudzić ich, gdyby jeszcze spały. Jak podejrzewałam, któraś z nich się upiła, ale tą osobą była Sakamura...Leżała "biedna" na łóżku do połowy przykryta kołdrą, poduszka leżała na ziemi, jedna noga wisiała poza metalową ramą, druga oparta była o ścianę. Wyglądała komicznie. Szkarłatnowłosa zaś siedziała spokojnie na swoim posłaniu i jadła uwaga: ciasto truskawkowe, kto by się spodziewał?! Ja już przestałam pytać gdzie ona to mieści.
- Erza? - wskazałam oczami na zabitą alkoholem, cicho się śmiejąc. Ta wskazała ruchem ręki, żebym usiadła obok niej. To zrobiwszy zaczęła mówić:
- Wlałam w nią całą butelkę, żeby się uciszyła. Zaczęła gadać, że widać po mnie, że jem tyle ciasta i nigdy nie znajdę sobie faceta, haha - zaczęła się nerwowo śmiać. W tym momencie ja zaczęłam się bać. Pewnie chodzi o Jellala...
- Lucy!
- C-Co?
- Czy ja jestem gruba?!
- Nie! No coś ty! Jesteś najszczuplejszą osobą jaką znam...- chyba przesadziłam.
- Naprawdę? - chyba umrę, po raz pierwszy Erza się tak rumieni, czy nie wyczuła, że to było komplement ze strachu przed pobiciem? To dla mnie lepiej.
- Tak! Nie przejmuj się tym bezczelnym dzieckiem, wytresujemy ją - uśmiechnęłam się, a ona wybuchła śmiechem. Szybko do niej dołączyłam.
Po chwili do pokoju weszła Alessa i kazała nam się zbierać. Wybudziłyśmy małą pijaczynę, którą Erza musiała nieść na barana. Doprowadziłam pokój do porządku i zabrałam rzeczy Sakamury. Niedługo po opuszczeniu hotelu znalazłyśmy się na peronie. Smocza zabójczyni wytropiła Edgara niedaleko granicy Crocus, gdzie kiedyś mieściła się wioska Carasus (Wiśnia). Teraz jest ponoć opuszczona.
Po pół godziny byłyśmy już na miejscu. Wysiadłyśmy z pociągu i ruszając za Alessą dotarłyśmy do miejsca przypominającego pogorzelisko. Jedyne, co mogło wskazywać na to, że kiedyś mieszkali tu ludzie, to tylko fragmenty fundamentów, niemalże doszczętnie zburzonych budynków oraz znak leżący wśród gruzu, na którym widniał prawie starty napis "Witamy w Carasus".
Ktoś tam stał. Pośrodku tego wszystkiego widac było tylko jedną sylwetkę. Spojrzałam na Alessę wymownie. Ta zmarszczyła brwi.
- To on - teraz już nie było odwrotu. Musimy sprowadzić go do gildii. Mamy sporą przewagę. Nagle, jakby...zniknął? Nie. Po prostu przemieścił się tak szybko, że nie byłam w stanie dogonić go wzrokiem. Nauczyłam się już o nim pewnych rzeczy. Patrzył na nas z odległości co najwyżej pięciu metrów.
- Podmiana. Zbroja Lotu!
- Granitowy Ryk Ziemnego Zabójcy Smoków! - Alessa wykonała pierwszy ruch.
- Ty pani rycerz - młoda zwróciła się do Erzy.
- Czego?
- Szybka jesteś teraz tak? Zabierzesz mnie do niego i będzie po sprawie.
- Tylko nie rób mu krzywdy - wtrąciłam się.
- A co zakochana?
- N-Nie! Po prostu musimy go mieć żywego...
- Dobra jak tam chcesz - po wszystkim ta mała naprawdę źle skończy!
Alessa ciskała w niego wszystkim na raz, a Edgar jedynie robił uniki.
-Nie uciekaj gnido! Stań do walki jak mężczyzna! - czarnowłosa traciła cierpliwość. W końcu się odezwał. Wtedy zabolało mnie serce...
Niedziela albo sobota to nie jest ale ważne, że się starałam! Druga część jest! Teraz wy się wypowiedzcie. Co myślicie? Wiem, że pewnie będzie multum błędów, ale wybaczcie mi, to jak zwykle pośpiech...
Wprowadziłam kolejną bohaterkę. Było więcej humoru, mam nadzieję, że nie przesadziłam xd
Tutaj macie kilka obrazków, które znalazłam w internecie, pasujące do naszej małej, bezczelnej Shii Sakamury ^^ Obiecuję uzupełnić Bohaterów o jej opis. Widzimy się za tydzień!
Kocham i pozdrawiam♥
- Potrafię wyczuwać drgania litosfery i przyporządkować je do danej osoby, z którą miałam wcześniej kontakt, w promieniu kilkuset mil. Niestety miałam już bliskie spotkanie z panem wirtuozem, co skończyło się zniszczeniem połowy miasta, ale tylko mnie zgarnęła Rada. Szczyl się ulotnił szybciej niż pojawił...- zmarszczyła brwi. - Dlatego nie mogę się nigdzie pokazywać. Idioci z Rady Magicznej skazali mnie na rok pracy społecznej w jakimś klasztorze. Miałam w dupie sprzątanie po ojcach Mateuszach, więc im zwiałam. Jestem poszukiwana, prawie wszędzie są wywieszone listy gończe, więc muszę się ukrywać - prychnęła. Erza złapała się za podbródek i po chwili zwróciła się do kobiety o wzroście jakiegoś mutanta:
- Rozumiem. Czyli poprzez drgania w ziemi potrafisz odczytywać nasze ruchy. A skoro Dyrygent zniknął niezauważenie...
- Jego mocną stroną jest szybkość. Potrafi poruszać się, jak mniemam z prędkością dźwięku - wtrąciłam. - Na otwartej przestrzeni przemieszcza się niesamowicie szybko i zadaje głębokie rany cięte. Podejrzewam jednak, że gdyby przeciwnik był równie zwinny, jego siła znacznie by zmalała.
- Czyli mamy spore szanse - uśmiechnęła się Scarlet.
- Któraś z was umie się teleportować czy jak? - czarnowłosa uniosła jedną brew.
Zbroja Lotu |
- Słynna Tytania, chciałabym się kiedyś z tobą zmierzyć - uśmiechnęła się zadziornie. pokazując swoje charakterystyczne dla smoczego zabójcy kły.
- Kiedy zakończy się nasza misja możemy stanąć do walki - właśnie w takich momentach czuję się jak dekoracja. Słynna Tytania, a nikt o słynnej Lucy już nie słyszał, co?!
- Komu w drogę temu czas! - poklepała nas po plecach i ruszyła przed siebie, a tuż za nią Erza. Ja stałam oszołomiona i lekko zirytowana ich wcześniejszą rozmową. Nie zawracaj sobie głowy głupotami Lucy! Poklepałam się po policzkach na ocucenie i pobiegłam za towarzyszkami. Chciałam zapytać się dokąd prowadzi nas zmysł Alessy, ale wyprzedziła mnie szkarłatnowłosa:
- Wyczułaś go już?
- Jest daleko. Na zachód od Crocus. Prawdopodobnie zatrzymał się tam chwilę i nie jestem pewna, ale zmierza...cholera, coś zakłóca - też słyszałam to dudnienie. Jakby trzęsienie ziemi. Odwróciłam się i zobaczyłam tumany kurzu. natychmiast podbiegłam bliżej.
- Ej dziewczyny! Nie chcę wam przeszkadzać, ale jakieś dzikie stado chyba biegnie w naszą stronę!
- Słyszę. Około 20 średniej wagi stworzenia...smoki lądowe. Nie są silne w pojedynkę, ale stada mogą być problematyczne. Nie mamy czasu się z nimi bawić.
Kiedy tupot stawał się głośniejszy, a ziemia trzęsła się coraz bardziej, z kłębów dymu zaczęły wyskakiwać owe kreatury. Wyglądały jak smoki, ale bez skrzydeł. W sumie to nazwałabym je przerośniętymi jaszczurami. Były dwa razy większe od człowieka, w całości pokryte granatowo-zielonymi łuskami, pazury wielkości ludzkiej głowy oraz krwistoczerwone, typowo gadzie oczy. Ich jazgot porównywalny właśnie do smoczego ryczenia ranił uszy niemiłosiernie.
Erza używając podmiany ruszyła na rozwścieczone stado w zbroi Niebiańskiego Koła. Może powinnyśmy w tej sytuacji po prostu uciec, ze względu na goniący nas czas, ale z drugiej strony owe stado mogło napaść na jakąś pobliską wioskę, lub wyrządzić wiele szkód po drodze, a takie wściekłe "bydło"szybko nie ustanie. Dołączyłam się do Scarlet, która już całkiem nieźle panowała nad sytuacją.
- Okrąg Mieczy! - po tych słowach wokół unoszącej się na ogromnych skrzydłach szermierki pojawiło się mnóstwo oręży, które na jej rozkaz ruszyły w stronę bestii. - Blumenblatt! - Nie czekała na ich odpowiedź tylko stale bombardowała ostrzami. Nieopodal Alessa wciąż usiłowała wytropić wśród tego rabanu Edgara. Postanowiłam nie stać bezczynnie i wspomóc nieco Erzę.
- Otwórz się bramo Strzelca! Sagittarius! Gwiezdna Suknia forma Strzelca! - Łukiem wycelowałam w skupisko wybijanych przez Tytanię jaszczur. - Gwiezdny Strzał! - tym atakiem również wyeliminowałam sporo przeciwników. Szybko zmieniłam Suknię na formę Byka oraz przyzwałam Taurusa. Znajdowaliśmy się wówczas między nimi. - Fala Ziemi! - Taurus chyba nie wziął mnie na poważnie...Mimo moich starań musiałam zdecydować się na innego Gwiezdnego Ducha, gdyż perwersyjne teksty mnie rozpraszały, a on sam nic nie robił.
- Otwórz się bramo Barana! Aries! Gwiezdna Suknia forma Barana! - wraz z pomocą Aries i jej "Wełnianej Bomby" unieszkodliwiłyśmy połowę bydlaków. Po drugiej stronie Erza, która zdążyła zauważyć, że włączyłam się do walki, zwęgliła przeciwników w zbroi Płomiennej Cesarzowej. Tej to fajnie, ona to nie ma problemów ze zboczonymi bykami! Zamknęłam bramę, dziękując Aries, na co jak zawsze otrzymałam wiązankę przeprosin i podbiegłam do Erzy.
- Dobra robota Lucy! - zwróciła do mnie zadowolona szkarłatnowłosa. Uśmiechnęłam się wymownie i podziękowałam za pochwałę. Wracałyśmy do smoczej, by sprawdzić jej poczynania, ale coś nas zatrzymało.
Nagle do moich uszu dobiegł jakiś...chichot? We dwie spojrzałyśmy po sobie, po czym usłyszałyśmy głos Duster:
- Padnijcie! Kamienna Pięść Ziemnego Smoczego Zabójcy! - Mimo że rzuciłyśmy się ze Scarlet na grunt, zdążyłam ogarnąć wzrokiem co się dzieje. Czarnowłosa uderzyła pięścią w ziemie, co spowodowało masywne trzęsienie i rozgromienie obszaru przed nami. Większe i mniejsze odłamy gruzu wystrzeliły pod wpływem jej siły na kilkanaście metrów w powietrze i opadły z jeszcze gorszym hukiem.
Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje, Erza z resztą chyba też. Atak smoczej zabójczyni sprawił, że widoczność ograniczyły nam ogromne kłęby kurzu, jednak wciąż widać było sylwetkę towarzyszki.
- Granitowy Ryk Ziemnego Zabójcy Smoków! - Nagle cały wcześniejszy pył został wchłonięty przez Alessę, a z jej płuc wydobył się Smoczy Ryk, którym wycelowała w...no właśnie kogo? Tajemnicza osoba wzbiła się w powietrze, unikając ataku. To chyba kobieta...Wtem usłyszałam głos:
- Przyzwanie! Smok Lądowy! - bardzo wysoki, wręcz dziewczęcy głosik wypowiadający te słowa wskazywał, że naszą przeciwniczką może być ktoś w wieku Wendy. Przyzwanie? Przed nami z niczego nagle pojawiła się o wiele większa wersja jaszczura, którego stado niedawno pokonałyśmy. Na czubku jego łba stała sprawczyni zawieruchy. Nie mogłam dostrzec z tak wysoka jak wygląda. Wyglądało to jakby umiała wskrzeszać obiekty i dowolnie je modyfikować.
- Która z was to Alessa Duster? - posłała pytanie na dół, gdzie z naszej trójki właśnie czarnowłosa stała najbliżej. Przez myśl mi przeszło, że być może Rada wynajęła kogoś do schwytania Alessy.
- Źle trafiłaś! Nie wypada zejść tu na dół i rozmawiać jak równy z równym? - wykrzyczałam w stronę dziewczyny. - A! Przepraszam zuchwałość - nie wiem, czy kpiła ze mnie w tym momencie, bo zabrzmiało to sarkastycznie w jej ustach.
- Wygnanie! - wydała polecenie, przez które przyzwane wcześniej monstrum zamieniło się w proch i odeszło wraz z wiatrem. Ona zaś wylądowała na ziemi robiąc przy tym salto. Widać, że niezła z niej brawurka. Jej włosy były bardzo długie. Miały kolor bladego wina, który przechodził w czerwień i kończył się rudo na końcówkach. Oczy niczym dwa cytryny idealnie współgrały z jasną cerą. Miała na sobie czarny mundur składający się z płaszcza z czerwonymi wstawkami i szerokiego, brązowego pasa, białych rękawiczek oraz czapki w stylu komendanta o tej samej kolorystyce co płaszcz. Po lewej stronie miała upleciony warkocz związany czarno-białą kokardą.
Zrobiła krok do tyłu i przedstawiła się z ukłonem.
- Na imię mi Shia Sakamura i posługuję się wymarłą techniką, którą ludzie często mylą z magią smoczych zabójców - jestem zaklinaczem smoków. Właśnie wykonuję misję, zleconą mi przez Radę Magiczną. Tak się składa, że poszukiwana jest moja siostra Alessa Duster, stąd tamto pytanie - ta to ma słowotok. Zaraz siostra Alessy? Jaka zaklinaczka smoków, pierwszy raz słyszę o czymś takim...
- Nie mamy z nią nic wspólnego. Czego szukasz jej akurat tutaj? - spytała Erza.
- Ponoć widziano ją w Bellis, mam tam swoje źródła - Spojrzała na Alessę, która niewzruszona stała pomiędzy nami. Miała kaptur ale nawet jeśli, to czy jej siostra nie powinna poznać jej od razu? Mają też różne nazwiska...no właśnie!
- Jesteście siostrami, ale wasze nazwiska się różnią? - spytałam podejrzliwie.
- Jesteśmy siostrami przyrodnimi, mój ojciec przygarnął ją kiedy ja byłam poza Fiore. Teraz wróciłam, ale ojciec zginął podczas bójek gdzieś w pobliżu Crocus. Wszyscy wtedy zginęli.
- Czy twój ojciec był może kłusownikiem?! - wyrwałam się z pytaniem. Byłam już zbyt pewna kto może być mordercą.
- Tak...- uniosła jedną brew. Wiedziałam. Edgar. To na pewno on. - Dlaczego pytasz? - dodała. Spojrzałam na Erzę, a potem na Alessę. Obydwie przytaknęły, co oznaczało, że mogę powiedzieć jej o co chodzi.
- Jesteśmy w trakcie poszukiwania człowieka, który...- zacięłam się tutaj. Wiedziałam jak to jest stracić ojca i że Shia domyśliła się co mam na myśli. Spojrzałam na nią. Ta wzdrygnęła się. - Człowieka, który co? Zabił mi ojca? Serio wiecie gdzie on jest? - powiedziała to z tak stoickim pokojem, a wręcz z takim dziecinnym zaciekawieniem. Zdziwiło mnie to bardzo. Dla takiej młodej dziewczynki strata ojca może być błahą sprawą?
- Tak... - odpowiedziałam zmieszana. Wtedy odezwała się Al. - Ty tak reagujesz na wiadomość o człowieku, który zabił twojego rodzica? Nie zależy ci na zemście? - spytała. Spojrzałam na nią. Jej wyraz twarzy pozostał niezmiennie pusty, jedyne co mogłam wyczuć, to irytację w jej głosie.
- Mało czasu z nim spędziłam. Nie nazwałabym go ojcem. Z resztą mam ważniejsze sprawy na głowie niż rozpaczanie za tatusiem - w tym momencie poczułam jakby ze mnie zadrwiła. Chciałam coś powiedzieć, chciałam...- Co ty kurwa możesz mieć ważniejszego od własnego ojca?! - czarnowłosa wydarła się prosto w twarz Sakamury. Myślałam, że już się zdemaskowała, ale ruda tylko prychnęła.
- Jestem Zaklinaczem Smoków i moim jedynym celem jest zabicie Acnologii. Potrafię kiwnięciem palca zniewolić smoki, jaki i smoczych zabójców. Acnologia jest jedynym żyjącym jeszcze smokiem, więc zamierzam go wyeliminować - wysyczała w odpowiedzi. Jej oczy i ton były poważne. Czyli Alessa, Natsu, Wendy i reszta smoczych zabójców nie ma z nią najmniejszych szans? Niemożliwe. Chociaż wspominała, że to wymarła magia. Dlatego Rada ją wybrała, by znaleźć Alessę.
- Widzę, że mamy tutaj ziemnego smoczka...chyba nie chcesz się ze mną bawić, co? - spytała ironicznie. Czyli wiedziała, że Al jest smoczym od samego początku. Skoro jest zaklinaczem, to na pewno potrafi wyczuwać ich obecność. Duster zadrżała. Wciąż jednak nie dała poznać po sobie słabości. Splunęła pod jej nogi i odwracając się na pięcie zaczęła iść przed siebie.
- Dobrze, mogę wam pomóc unieszkodliwić pana mordercę. Nie wiem jeszcze, co za to mi dacie, ale mogę na razie być miła i bezinteresowna - powiedziała przesłodzonym głosikiem.
- Jak niby chcesz nam pomóc? - spytałam.
- E blondi, nie rób ze mnie idiotki. Całe Fiore wie o Dyrygencie! - obeszła mnie dookoła. Jaka blondi?! Zaraz gówniarz będzie jadł tamten gruz! Bez nerwów Lucy...- Trochę szacunku da starszych! - Postanowiłam się "opanować".
- Haha! Mam szanować laskę, która wygląda jak cosplay'erka z dwoma melonami zamiast biustu? - zaraz ją do #$%@ nędzy uduszę!!!
- Zamkniesz się wreszcie! Jak masz nam pomóc, to rusz dupę i chodź! Lucy idziemy! - Alessa darła się już na nas dziesięć metrów dalej, gdzie stała wraz z Erzą. Ruszyłyśmy w ich stronę. Kiedy byłyśmy w pełnym, teraz już czteroosobowym składzie, zmierzałyśmy do Crocus, ponieważ potrzebny był nam nocleg. Słońce skryło się już za horyzontem, ale pozostało nam jeszcze trochę czasu.
- Ostry masz ten mieczyk siostrzyczko? - teraz się skrzat czepił Erzy.
- Dzieci nie bawią się ostrymi narzędziami - skwitowała.
- Dziewczynki nie bawią się w rycerzy - ciągnęła z tym swoim kpiącym uśmieszkiem.
- Mogę stępić na tobie ten miecz, jak tak bardzo chcesz...
- Zobaczymy
- Dobra dziewczyny dosyć! - zaraz będą się tutaj tłuc, a znając Erzę, która nie da sobie wyjść na głowę, wolę nie ryzykować.
- E blondi weź się nie wtrącaj! - no co za bezczelne dziecko!
- Przestań mnie tak nazywać!
I właśnie w takim "cudownym" (czyt. mord, krew i wyzwiska) nastroju dotarłyśmy do Crocus jeszcze przed dwudziestą. Szybko znalazłyśmy w miarę niedrogi nocleg, co jest w Crocus ciężkie i zajęłyśmy swoje pokoje. Były dwuosobowe. Wiadome Alessa nie mogła być z Sakamuro. Myślałam już, że wyląduję w jednym pokoju z bezczelnym skrzatem, ale ku mojemu zdziwieniu Erza pierwsza stwierdziła, że idzie do Shii. Pokój był urządzony prosto ale ładnie. Ściany białe, na podłodze olchowe panele, jedno, duże okno, z ciemno-turkusowymi, długimi zasłonami z widokiem na wielką arenę, gdzie odbywają się Igrzyska Magiczne. Łóżka umiejscowione po dwóch stronach okna, z ciemnymi, metalowymi ramami i kremową pościelą. W prawym rogu, obok drzwi wejściowych stała dębowa szafa zamykana na klucz, a po lewej stronie niedaleko łóżka znajdowały się drzwi łazienkowe. Zaś pomiędzy łóżkami był mały stoliczek, na którym stało sake i dwa kieliszki. Miło nas ugościli. Erza zapewne skorzysta z tej oferty. Z jednej strony się cieszę, a z drugiej martwię...
***
Noc przespałam nawet spokojnie. Nie budziły mnie żadne krzyki zza ściany obok, gdzie spała Erza i Sakamuro. Czyli było pokojowo i dyplomatycznie. Albo po prostu Erza się upiła i poszła spać, żeby młoda jej nie wkurzała.
Wstałam i wyciągnęłam z plecaka świeże ubrania, ręcznik i kosmetyczkę. Alessy już nie było w pokoju, ale została jej saszetka, a łóżko było niepościelone. Przecież by mnie obudziła, jakbyśmy miały ruszać. Pomaszerowałam do łazienki się odświeżyć i doprowadzić do porządku. Wczoraj nie miałam siły się rozebrać do spania, a co dopiero umyć.
Doprowadziłam się do porządku w jakieś dwadzieścia minut i wyszłam z łazienki. Pościeliłam łóżko, spakowałam plecak i położyłam na poduszce. Słońce jeszcze wisiało na horyzoncie, więc było gdzieś koło szóstej rano. Wyszłam z pokoju, żeby zobaczyć co u Erzy i skrzata. Uchyliłam delikatnie drzwi, żeby nie obudzić ich, gdyby jeszcze spały. Jak podejrzewałam, któraś z nich się upiła, ale tą osobą była Sakamura...Leżała "biedna" na łóżku do połowy przykryta kołdrą, poduszka leżała na ziemi, jedna noga wisiała poza metalową ramą, druga oparta była o ścianę. Wyglądała komicznie. Szkarłatnowłosa zaś siedziała spokojnie na swoim posłaniu i jadła uwaga: ciasto truskawkowe, kto by się spodziewał?! Ja już przestałam pytać gdzie ona to mieści.
- Erza? - wskazałam oczami na zabitą alkoholem, cicho się śmiejąc. Ta wskazała ruchem ręki, żebym usiadła obok niej. To zrobiwszy zaczęła mówić:
- Wlałam w nią całą butelkę, żeby się uciszyła. Zaczęła gadać, że widać po mnie, że jem tyle ciasta i nigdy nie znajdę sobie faceta, haha - zaczęła się nerwowo śmiać. W tym momencie ja zaczęłam się bać. Pewnie chodzi o Jellala...
- Lucy!
- C-Co?
- Czy ja jestem gruba?!
- Nie! No coś ty! Jesteś najszczuplejszą osobą jaką znam...- chyba przesadziłam.
- Naprawdę? - chyba umrę, po raz pierwszy Erza się tak rumieni, czy nie wyczuła, że to było komplement ze strachu przed pobiciem? To dla mnie lepiej.
- Tak! Nie przejmuj się tym bezczelnym dzieckiem, wytresujemy ją - uśmiechnęłam się, a ona wybuchła śmiechem. Szybko do niej dołączyłam.
Po chwili do pokoju weszła Alessa i kazała nam się zbierać. Wybudziłyśmy małą pijaczynę, którą Erza musiała nieść na barana. Doprowadziłam pokój do porządku i zabrałam rzeczy Sakamury. Niedługo po opuszczeniu hotelu znalazłyśmy się na peronie. Smocza zabójczyni wytropiła Edgara niedaleko granicy Crocus, gdzie kiedyś mieściła się wioska Carasus (Wiśnia). Teraz jest ponoć opuszczona.
Po pół godziny byłyśmy już na miejscu. Wysiadłyśmy z pociągu i ruszając za Alessą dotarłyśmy do miejsca przypominającego pogorzelisko. Jedyne, co mogło wskazywać na to, że kiedyś mieszkali tu ludzie, to tylko fragmenty fundamentów, niemalże doszczętnie zburzonych budynków oraz znak leżący wśród gruzu, na którym widniał prawie starty napis "Witamy w Carasus".
Ktoś tam stał. Pośrodku tego wszystkiego widac było tylko jedną sylwetkę. Spojrzałam na Alessę wymownie. Ta zmarszczyła brwi.
- To on - teraz już nie było odwrotu. Musimy sprowadzić go do gildii. Mamy sporą przewagę. Nagle, jakby...zniknął? Nie. Po prostu przemieścił się tak szybko, że nie byłam w stanie dogonić go wzrokiem. Nauczyłam się już o nim pewnych rzeczy. Patrzył na nas z odległości co najwyżej pięciu metrów.
- Podmiana. Zbroja Lotu!
- Granitowy Ryk Ziemnego Zabójcy Smoków! - Alessa wykonała pierwszy ruch.
- Ty pani rycerz - młoda zwróciła się do Erzy.
- Czego?
- Szybka jesteś teraz tak? Zabierzesz mnie do niego i będzie po sprawie.
- Tylko nie rób mu krzywdy - wtrąciłam się.
- A co zakochana?
- N-Nie! Po prostu musimy go mieć żywego...
- Dobra jak tam chcesz - po wszystkim ta mała naprawdę źle skończy!
Alessa ciskała w niego wszystkim na raz, a Edgar jedynie robił uniki.
-Nie uciekaj gnido! Stań do walki jak mężczyzna! - czarnowłosa traciła cierpliwość. W końcu się odezwał. Wtedy zabolało mnie serce...
Tutaj dorastałem...tutaj umarłem.
***
Niedziela albo sobota to nie jest ale ważne, że się starałam! Druga część jest! Teraz wy się wypowiedzcie. Co myślicie? Wiem, że pewnie będzie multum błędów, ale wybaczcie mi, to jak zwykle pośpiech...
Wprowadziłam kolejną bohaterkę. Było więcej humoru, mam nadzieję, że nie przesadziłam xd
Tutaj macie kilka obrazków, które znalazłam w internecie, pasujące do naszej małej, bezczelnej Shii Sakamury ^^ Obiecuję uzupełnić Bohaterów o jej opis. Widzimy się za tydzień!
Kocham i pozdrawiam♥